Zobaczyć Lubelskie! Roadtrip po południowo-wschodniej Polsce

Cudze chwalimy, swoje kochamy! Dlatego w sierpniu postawiliśmy na Polskę i... nie zawiedliśmy się:) Wyruszyliśmy z Warszawy zatrzymując się kolejno w Kazimierzu Dolnym, Sandomierzu (Świętokrzyskie), Szczebrzeszynie, Zamościu, Roztoczańskim Parku Narodowym i Lublinie, przejechaliśmy ponad 1000 km. Odwiedziliśmy też Lwów a w drodze do granicy zatrzymaliśmy się przy cerkwi z XVI w Chotyńcu – Drewniane Cerkwie w Polsce i na Ukrainie z Listy UNESCO. Żal byłoby ją ominąć! Wspomnienia niesamowite, odwiedzone przez nas miasta, miasteczka i wioski to istne perełki! Teraz chcemy jeszcze więcej. Więcej Polski poproszę!:) 

Samochodem po Lubelskim atrakcje
Zakochani w Lubelskim:)
Gdzieś na trasie;)
samochodem przez Lubelskie zew przygody
Nasza trasa - ponad 1000 km 

Kazimierz nad Wisłą - daję sobie głowę uciąć, że poza sezonem warto się tam wybrać – urokliwie położony, z artystycznymi knajpkami na niewielkiej starówce. Wystarczy zamknąć oczy, by wyobrazić sobie melancholijny spacer po miasteczku, pomarańczowe liście unoszone przez jesienny wiatr i aromatyczną herbatę w przytulnej kawiarence. Siedzisz pod kocem z książką i raz po raz spoglądasz przez okno na mokrą kostkę brukową... Od dwóch godzin pada, jednak zupełnie o to nie dbasz. Jest cicho i spokojnie, a Ty odpoczywasz w Kazimierzu... 

Można się rozmarzyć;) Wracam jednak do naszego pobytu a romantyczna aura ustępuje bolesnej rzeczywistości. To co nasuwa mi się na myśl, to niekończący się sznur samochodów i zapchany parking, sezonowy kicz, chińskie pamiątki, ohydne parasole przesłaniające kamienice ryneczku, przepychający się i bluzgający turyści oraz długaśna kolejka w Piekarni Sarzyńskiego - po tradycyjnego koguta z chałki, który stanowi symbol miasteczka wystaliśmy się dobre 20 minut. I co z tego że lato upalne i pogoda dopisała? Takie oblicze Kazimierza okropnie nas zasmuciło.

 Parking na tle zabytkowego spichlerza (i tak się ciągnął parę kilometrów, nad Wisłą...)
 Najprzyjemniejsza uliczka Kazimierza
Docieramy na rynek
 I natychmiast odbijamy gdzieś w bok, z dala od tych tłumów
 Widok z Góry Trzech Krzyży (płatnej 3 zł swoją drogą, kasa zaskoczyła nas na szczycie) 
 Zbliżenie na ryneczek
 Chwila wytchnienia (nie widać ale za naszymi plecami tłumy...)
 Pod arkadami
Detale Kamienicy Przybyłów
 Pchli targ - na mniejszym ryneczku
Sielankowa kawiarnia
 Stojąc w kolejce po koguta;)
 Nawet smaczny ale lepszy byłby z dżemem;)
Przysiadamy na kawę w Kawiarni Rozmaitości
 Romantyczny stoliczek
 Spojrzenie na miasteczko z klasztoru Ojców Franciszkanów
 Ukryty wirydarz - oaza spokoju:)
Miasteczko artystów 

Sandomierz (Świętokrzyskie) to miłość od pierwszego wejrzenia i chyba największa niespodzianka na naszej trasie! Nie dziwię się, że został wybrany na miejsce ekranizacji serialu o Ojcu Mateuszu - nie odbiega wiele od włoskiego Gubbio, w którym nakręcono Don Mateo - pierwowzór komediowego serialu kryminalnego.

Odniosłam wrażenie, że Sadomierzowi niczego nie brakuje. Zwarta średniowieczna zabudowa, pod którą przebiega ciekawa trasa turystyczna. Dwa ryneczki, większy (z dominującym pośrodku ratuszem) oraz mniejszy (gdzie ustawiono budki z jedzeniem). Widać, że pilnuje się tu estetyki i harmonii, żadnych przypadkowych maszkaronów. Ryneczek wyłaczony jest z ruchu samochodowego, co bardzo pozytywnie wpływa na jego wizerunek. Tam się najzwyczajniej chce spacerować! Nie ma hałasu ani parkingu (w przeciwieństwie do Kazimierza, gdzie strefę parkowania bezmyślnie zagospodarowano tuż nad Wisłą, tak że samochody przysłaniają zabytkowe spichlerze - nie mogliśmy tego zdzierżyć, przecież tam powinny być kawiarnie..). 

Tymczasem, opuszczamy ryneczek i przez intrygujące Ucho Igielne wydostajemy się za mury, niewielkim wąwozem docieramy do Klasztoru Ojców Dominikanów. To doskonały punkt, jeśli chce się podziwiać okolicę. Można zakupić tu lokalne wino (drogie jak cholera, chyba 14 zł za kieliszek i ok 70 zł za butelkę), usiąść w otoczeniu malowniczych winnic i popatrzeć na sandomierski zamek oraz wijącą się nieopodal Wisłę. Stąd już tylko 10-minutowy spacer do imponującego Wąwozu Królowej Jadwigi. Inny świetny punkt widokowy to gotycka Brama Opatowska. Żałuję tylko, że nie mieliśmy wystarczająco czasu, by wyskoczyć w Góry Pieprzowe, do Baranowa Sandomierskiego czy Zamku Krzyżtopór. Następnym razem obowiązkowo!

Zmierzch w Sandomierzu - robimy piknik na tyłach katedry z widokiem na zakola Wisłę oraz zamek sandomierski 
Wieczór w Sandomierzu - cieszę się, że mogliśmy obejść poznawać miasteczko w róznych porach doby
Możnaby tu śmiało nakręcić sceny do jakiegoś kryminału
Poranek na Campingu Browarnym :) u stóp Sandomierza - docelowo większość nocy mieliśmy spędzić na campingach - byliśmy przygotowani - zabraliśmy namiot, śpiwory i materac. Koniec końców, w wyniku gościnności dalekiej rodziny z Zamościa z namiotu nie pokorzystaliśmy;)
Docieramy na rynek - z rana zupełnie pusty
Oddalamy się w poszukiwaniu kawy i śniadania 
Wszechobecne meleksy w stylu vintage
Ta kamieniczka z arkadami stanowi siedzibę poczty
Za murami
W średniowiecznych piwnicach tuż pod rynkiem głównym - warto wykupić wycieczkę trasą podziemną, by dowiedzieć się więcej o historii Sandomierza. Jej koszt to 13 zł/os.
Gdyby nie górnicy z Bytomia, nie oglądalibyśmy dziś tej urokliwej zabudowy. Przez wiele lat ci skromni bohaterowie pracowali pod ziemią umacniając fundamenty starówki, którym groziło zawalenie. Gdy wrócliśmy na  światło dzienne spojrzałam na kamieniczki z zupełnie innej perspektywy
Wnęka w murach, czyli słynne Ucho Igielne
Miejsce, które wspominam z największym sentymentem - za nami winnice i zamek
Lessowy Wąwóz Królowej Jadwigi - warto przejść cały
Bezalkoholowy cydr sandomierski - bardzo smaczny, z karmelową nutą:)
Malownicze winnice i Klasztor Dominikanów w tle
Wracamy na rynek, na którym mogłabym siedzieć godzinami
Czas wspiąć się na szczyt gotyckiej Bramy Opatowskiej - koszt biletu to 6 zł/os.
Sandomierz z góry
Nie mogłabym nie zacytować "Płynie Wisla płynie po polskiej krainie" :)
Uliczka Opatowska
Ostatnie spojrzenie i pomału wracamy na camping
Żagnaj Sandomierzu - do zobaczenia za jakiś czas!


Szczebrzeszyn - przejeżdżać przez najpopularniejszą w Języku Polskim miejscowość i nie zatrzymać się z wizytą u Pana Chrząszcza? Niewybaczalne!
Nie wiem jak wyobrażacie sobie Szczebrzeszyn, kiedy np. uczycie znajomego z zagranicy wymówić trudne wersy (a on opluwa najwpierw siebie a potem Was) ale w mojej głowie było to zawsze jakieś pole, gospodarstwo rolne, staw i trzciny;) A prawda jest taka, że to bardzo rozlegla mieścina! I bardzo zróżnicowana pod względem zabudowy - w zależności, od której strony się wjeżdża, ma dwie całkiem różne twarze! Od zachodu przypomina raczej wieś z usytuowanymi wzdłuż drogi drewnianymi chatami. Stąd, wśród urokliwych wzniesień, mknie się do centrum jeszcze spory kawałek. Od wschodu natomiast Szczebrzeszyn zadziwił nas znacznie nowocześniejszym charakterem - z reprezentacyjnym ryneczkiem i pomnikiem Chrząszcza w jego centrum;)

Marzenie spełnione!
Wiejskie oblicze Szczebrzeszyna
...oraz miejskie :)
Kościół w stylu renesansu lubelskiego 
I jegomość Chrząszcz we własnej osobie
Kajakami po Wieprzu (następnym razem obowiązkowo)

Zamość spełnił nasze oczekiwnia pod każdym względem:) Nastawiliśmy się na perełkę lubelskiego renesansu i to właśnie otrzymaliśmy  Późnym popołudniem zaparkowaliśmy tuż przy potężnych murach cytadeli Zamoyskiego, co natychmiast skojarzyło mi się z rumuńską mieściną Alba Iulia - na pierwszy rzut oka to niemal bliźnięta! 

Usiedliśmy w Pożegnaniu z Afryką na smaczną kawę (skusiłam się na wiśniową i nie mam tu na myśli syropu!) i podziwialiśmy eleganckie wachlarzowe schody ratusza - akurat padały na niego ciepłe promienie popołudniowego słońca, prezentował się doskonale! Nareszcie - pomyślałam, nareszcie udało nam się tu dotrzeć... Później długo spacerowaliśmy, również bocznymi uliczkami, a na koniec skusiliśmy się na kolację w knajpce na Rynku Solnym - wpałaszowałam flaki po zamojsku  (podobno niegdyś przysmak Jagiełłów...) - pojęcia nie mam, czym różniły się od zwykłych ale przynajmniej były smaczne;)

W całej swej okazałości
Jeszcze tylko parę stopni
I spoglądamy na Zamość ze słynnych schodów autorstwa Bernando Morando
Finezyjne fasady kamieniczek
Cała starówka zasłużenie na Liście UNESCO
Radość z dotarcia do celu wypisana na twarzy;)
Rynek Solny
Wszechobecne arkady - Zamość, Padwa Północy szczyci się podcieniami
Wałęsamy się
W Zamościu jednak wszystkie kroki prowadzą z powrotem na rynek główny
Cieszymy oczy, napawamy się architekturą
Zapada zmierzch
Kolejnego dnia postanawiamy zdobyć twierdzę
Spojrzenie na miasto z jednego z łukowatych mostków dla pieszych
Kładki podbiły moje serce
Widok na starówkę z Nadszańca bastionu VII
Koszt biletu na taras widokowy: 2,5zł /osobę
Dawna synagoga, dziś muzeum. Zamość poodbnie jak Lwów był miastem wielokulturowym
Bez kawy ani rusz (Palarnia kawy Galicya)
Perełka renesansu


Drewniana cerkiew w Chotyńcu powstała ponad 400 lat temu i to już cud sam w sobie, że naszym pokoleniom dane jest ją oglądać. Przecież dziesiątki razy mogła spłonąć lub spróchnieć i się rozlecieć. Wstąpiliśmy do niej w drodze do Medyki i całe szczęście. Żal byłoby ją przegapić! To, co prawda już Podkarpacie, ale czy to ma jakieś znaczenie? Jeśli będziecie nieopodal, koniecznie zajrzyjcie! Z początku baliśmy się, że jest zamknięta, przeszliśmy jednak prze furtkę i tuż przy drzwiach wejściowych zauważyliśmy karteczkę mniej więcej takiej treści "chętnych do zwiedzania proszę o telefon xxx xxx xxx, mieszkam w pobliżu, pojawię się w kilka minut". Nie omieszkaliśmy zadzwonić i faktycznie, za moment pod świątynkę zajechał na rowerze wiekowy jegomość. Kiedy dowiedział się, że przybyliśmy ze Szczecina, stwierdził z uśmiechem, że warto było się pofatygować;) Wielgachnym kluczem otworzył drewniane wrota, po których przekroczeniu odjęło nam mowę. Rozgadał się za to on, jak się okazało - opiekun cerkiewki, dzięki czemu dowiedzieliśmy się wielu ciekawostek.

*Koszt biletu do cerkwi - wejście bezpłatne ale wrzucliśmy ofiarę do skarbonki.

Przed cerkiewką pasł się koń
Wszystko z drewna, nawet dzwonnica!
W oczekiwaniu na dozorcę, odkrywamy zakamarki świątyni
Mistyczne opowieści
Ewidentnie musimy kiedyś wrócić i przejechać cały Szlak Architektury Drewnianej


Roztoczański Park Narodowy i okolice - po powrocie ze Lwowa zatrzymaliśmy się jeszcze na 2 noce w Zamościu (akurat mieszka tam teściowa mojej teściowej:)) i w piątek wybraliśmy się na eksplorację atrakcji przyrodniczych. Chcieliśmy przejść cała ścieżkę przyrodniczo-historyczną Szczebrzeszyn-Kawęczynek ale coś nam nie wyszło, mniej więcej po 2/3 trasy urwał nam się szlak... Próbowaliśmy go odnaleźć ale bez skutku. Ostatecznie wróciliśmy stopem do Szczebrzeszyna (po samochód) i udaliśmy się do Zwierzyńca. Po drodze zachwyciły nas malownicze wioski z kolorowymi drewnianymi domkami - najpiękniejsza okazała się Wywłoczka - nie mogłam oderwać się od aparatu. W parku wypożyczyliśmy rowery i zrobiliśmy 2-godzinną wycieczkę - odwiedziliśmy Stawy Echo oraz folwark we Floriance, gdzie udało nam się pogłaskać koniki polskie. Na obiad grochówka z kuchni polowej, którą wspominam po dziś dzień!

Stary cmentarz żydowski ukryty w lesie
Uprawy fasoli
Dolina rzeki Wieprz
Chyba będzie lało...
Jednak przeszło bokiem
Ruszamy do Zwierzyńca, mijając po drodze urokliwe wioseczki: Topólcza, Turzyniec, Wywłoczka...
Oboje zakochaliśmy się w tych kolorowych gospodarstwach
Mieć taki domek!
Rowerem przez Roztoczański Park Narodowy
*Koszt biletu do parku - wejście bezpłatne. Za wypożyczenie 2 rowerów/2h zapłaciliśmy ok 30 zł 
Tymczasem w puszczy
Leśniczówka
Niemal jak w Irlandii;)
Oto i są! Koniki polskie (przypominją kuce, mają szare umaszczenie z czarnym paskiem na grzbiecie)
Są potomkami dzikich tarpanów
No heloł! :) :)
Stawy Echo
Kościółek na wodzie w Zwierzyńcu

Do Lublina zajechaliśmy na parę godzin w drodze powrotnej do Warszawy. Niespodziewanie trafiliśmy na Jarmark Jagielloński - podobno jedną z dwóch najważniejszych imprez miasta - niezły fart, zupełnie tego nie planowaliśmy:) Nie sądziliśmy, że tak nam się stolica województwa spodoba. Lublina ciężko nie polubić! To przeurocze miasto z kameralną starówką. Nie chciało nam się go opuszczać! Tylko spójrzcie na te kolory!
 Cebularz i Czarcia Łapa;)
 Stare miasto Lublina
 Przyjemne uliczki
 Z widokiem na zamek
 Kamieniczki 
 W stronę zamku
 Panorama Lublina (obraz w katedrze)
 Wystarczy skręcić w boczną uliczkę, by oddalić się od zgiełku
Uważaj, gdzie siadasz! Pechowy kamień omijamy szerokim łukiem;)
 Żadne z nas nie miało pojęcia, że Lublin ma taką starówkę!
 W południe zagrano hejnał
 Jarmark Jagielloński
Krakowskie Przedmieście Lublina

Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!

Komentarze

  1. Ale się napisałaś:) Jednak obszerny nie znaczy nudny!Zajmujący jak cholera,tyle pięknych miejsc,ciekawostek,informacji i komentarzy,o zdjęciach nie wspomnę(te burzowe są przecudne!).Miałam wrażenie,że przedstawiasz jakiś włoski region..A to Polska właśnie! Piękna Nasza!



    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna trasa do Lwowa, wysadzana turystycznymi perełkami. Świetny pomysł, świetna wyprawa :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz