Gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna...

Pomimo wcześniejszego nabycia biletów lotniczych, do ostatniego momentu nie wierzyłam, że to prawda. Nawet jeszcze na lotnisku w Berlinie, około 4 rano, czułam się jak w jakimś filmie. Do Portugalii? W grudniu?! Przecież za moment święta! Tydzień u Kalinki przeleciał tak szybko, że teraz, będąc już w domu, kiedy za oknem śnieg z deszczem, ciężko mi pojąć, że to działo się naprawdę! Czy to był sen czy jawa? Chyba jednak nie była to żadna fatamorgana, bo inaczej skąd te wspaniałe wspomnienia… Bajka jakaś! W piątek ubierałam z mamą choinkę a ...jeszcze niedawno wraz z wiernymi towarzyszkami podróży na każdym kroku mijałyśmy palmy i wcinałyśmy świeżego ananasa, dopiero, co słuchałyśmy w knajpce melancholijnego Fado… Dopiero, co szalałyśmy na bezludnej plaży z rudawymi klifami, dopiero, co wskoczyłam naga do majestatycznego Atlantyku:) Dopiero, co dotarłyśmy na zachodni skraj Europy…Dopiero, dopiero, dopiero…Można tak wymieniać długo. Zapraszam na foto relację z miejsca, „gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna”:)

flaga Portugalii
Portugalskie destynacje
 
 Mariza i jej fado - polecam naprawdę piękny portugalski utwór!
Zaczniemy nietypowo bo wcale nie od Faro;)
zmierzamy na Praia da Rocha!
wycieczka do Portimao (niedaleko Lagos) na Wybrzeżu Algarve
rude klify w połączeniu z turkusową wodą tworzyły bajeczny krajobraz
plaża, dzika plaża...
może nie dzika ale o tej porze roku na pewno bezludna
dokąd prowadzi to przejście?
Atlantyk widziany z jaskini
nagle zrobiło się tak ciepło, że postanowiłyśmy poszaleć wśród skałek
Asia kontemplowała ocean, Malwina zbierała muszelki, Kalina zasnęła na gorącym piasku, a ja postanowiłam się wykąpać...tylko że nie miałam ze sobą stroju;) Ale to żaden problem!
Muszę przyznać, że woda nie była taka zimna. Mniej więcej jak latem w Bałtyku.
Najbardziej zapadły mi w pamięci te pomarańczowe klify i skałki.
Nie wiem czemu, ale kiedyś właśnie takie widoki kojarzyły mi się z Portugalią:)
Słońce świeci nad nami, ogrzewa nasze nagie ciała promieniami:)
I jak na tak krótki pobyt, "wydusiłyśmy z Algarve wszystkie ziarenka piasku i radości". Jeśli wiecie co mam na myśli;)
Kilka godzin później.... Centrum handlowe pod gołym niebem!
Noce z muzyką Fado (knajpka już w Faro)
Postanowiłyśmy wczuć się w atmosferę Portugalii i posłuchać tych melancholijnych pieśni
Śpiewało na zmianę dwóch wokalistów przy akompaniamencie dwóch gitar. Pieśni bardzo namiętne, pełne gestów i uczuć. Niesamowite. Niemożliwe wręcz do opisania. Miałam dreszcze.
Występ o dziwo był za free. Musiałyśmy zamówić tylko coś z karty i dać się ponieść emocjom:) Powyżej zupa rybna, smakująca moim zdaniem jak nasza pomidorowa oraz sałatka ze smacznym serem. No i oczywiście niemożliwe do pominięcia portugalskie wino:)
Obraz przedstawiający pieśniarkę fado
Kolejny dzień! Ruszamy w miasto;)
Czas na obiad!  W menu do wyboru: ryby lub mięso z grilla. Koszt 6 euro i jesz do woli! 
Do posiłku obowiązkowo Vinho Verde
Rybki były pyszne, podano chyba 6 rodzajów, dobrze doprawione. Już mi ślinka cieknie!
W gronie studentów i Portugalczyków - znajomych Kalinki, wesoło i sympatycznie:)
Spacer po Faro - stolicy Regionu Algarve, gdzie mieszkałyśmy. Powyżej interesujący cmentarz, który różnił się pod wieloma względami od naszych np. sposobem przystrajania nagrobków i krypt.
Kiedy poszłam tam pierwszy raz sama, natknęłam się przez przypadek na...pogrzeb.. Oto kara za moje wałęsanie się i zaglądanie w ukryte zakamarki miasta. Cóż, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, jak mówią..
jeden z kościołów w Faro o bardzo ładnej fasadzie 
Wystawa pewnego sklepiku, a w niej pamiątki i wyroby z korka - typowe dla tego kraju:)
Przywiozłam sobie 2 korkowe pocztówki na pamiątkę:)
Zbliżamy się na stare miasto, po lewej - obok bramy wjazdowej punkt inf. turystycznej
Przechodzimy przez bramę i zanurzamy się w sieć wąskich brukowanych uliczek. Starówka wyglądała na cichą i opustoszałą, choć wciąż zamieszkują ją ludzie. Może akurat mieli sjestę ;) 
Se (Sedes Episcopalis), czyli diecezja w Faro
Uliczka na starym mieście - budynki stare, niskie i obdrapane, ale to także miało swój urok:)
Biel... charakterystyczny kolor domków w miasteczkach na wybrzeżu Algarve
Pęknięta donica- chyba korzeniom zrobiło się za ciasno ;)
Ciekawe czym zawinił ten biedny samochód...
Błąkamy się wśród pustych alejek
Rzadziej spotykane, domostwo o bordowych ścianach i jako akcent - wąski szlaczek z azulejos,
czyli kolorowych kafelków, bardzo charakterystycznych dla Portugalii
mury miasta i kolejne bramy wjazdowe
z innej strony starówki
Rezydencja z ogrodem
romantyczna uliczka
Asia znów kontempluje...
pomarańczowy zakątek
Malwinka otoczona cytrusami:)
z nieco innej, pomarańczowej perspektywy
Towarzyszki podróży;)
Myślicielka z Faro
obdrapany zaułek
na tarasie widokowym
ładnie było stamtąd widać, lądujące i startujące w Faro, samoloty
porcik jachtowy w Faro
Na kawie w marinie.
W grudniowej Portugalii słońce zachodziło ok 19 naszego czasu.
Stare miasto o zmierzchu
Oraz palmy konkurujące z...
Ozdobami świątecznymi;) Niestety sam fakt oświetlenia uliczek i postawienia choinek nie gwarantuje świątecznej atmosfery...
 Dziwnie tak... bez śniegu i w krótkich rękawkach, a tu szopka betlejemska;) Dlatego każdego wieczoru słuchałyśmy świątecznych piosenek Michaela Buble, żeby choć trochę poczuć ten nastrój:)
Temperatura w grudniu po zachodzie słońca - kocham to!:) A jednak zimno dość nam doskwierało,
chyba ze względu na większą wilgotność
Portugalska zupka regionalna dostępna w McDonaldzie za 1 euro;) Fajnie jakby i u nas w Macu sprzedawali np. pożywny żurek albo pomidorową za 3 zł. Myślę, że przyjezdni by korzystali :)
Wycieczka do Sintry!
Miasto wpisane na listę UNESCO. Istnieje podobno powiedzenie: "Zobaczyć cały świat, a nie zobaczyć Sintry, to nic nie zobaczyć"... Wprawdzie niezupełnie się z tym zgadzam - Lizbona swoim klimatem zachwyciła mnie dużo bardziej!, ale, żeby nie było, Sintrę odwiedziłyśmy;)
Ze stacji Rossio w Lizbonie kursuje tu bezpośredni pociąg. Trasę 25 km pokonuje w ok 45 min
urocze okienka na poddaszu
Pałac Quinta da Regaleira
Jedna z głównych atrakcji Sintry. Gotycki pałac otoczony romantycznym parkiem bogatym w jeziorka, groty, fontanny, ławeczki, studnie oraz piękne altany
Spodobało mi się to wejście do czyjegoś domku. Cała Sintra ma bajkowy, niepowtarzalny charakter.
Sintra w obiektywie
Podobno Hans Christian Andersen nazwał Sintrę "najpiękniejszym miejscem w Portugalii" (ale chyba nie dotarł na klify krańca Europy - Cabo da Roca...;))
Spocone i zziajane wspinamy się na wzgórze - na Zamek Maurów lub do Pałacu Pena, co szybciej, bo w planach jeszcze inne atrakcje. Po drodze bujna zieleń, śpiew ptaków i zapach wiosny:)
Jak się okazało, Pałac Pena pojawił się pierwszy na naszej drodze:)
Ze wzniesienia rozpościerał się oszałamiający widok na ocean...
kiedy myślę teraz o Sintrze, najczęściej przypomina mi się właśnie taki krajobraz
Pałac Pena jest dość dziwny. Wygląda trochę kiczowato- jest połączeniem kolorowych kopuł, wieżyczek, schodków, balkoników i przesadnych ozdób. Arcydzieło pop-artu. Powstał w latach 40 XIX wieku na miejscu XV-wiecznego klasztoru Hieronimitów.
Był to dla nas lekki szok: czy przypadkiem nie dotarłyśmy do Disneylandu?;)
Bogato zdobiona brama, przypominała mi bardzo arabskie klimaty
Balkonik księżniczek;) Ozdobiony oczywiście płytkami azulejos!
Widok na Zamek Maurów
Przejścia między dziedzińcami
Pomysłodawcą pałacu był Austriak, mąż portugalskiej królowej Marii II
Niezłą facet miał wyobraźnie ;)
oryginalne dekoracje i wszechobecne kafelki
Czas opuścić miasto cudów i udać się w jeszcze jedno miejsce...
W ostatniej niemal chwili dotarłyśmy na Przylądek Roca
Słońce schowało się już za Atlantykiem - potężnym, majestatycznym, groźnym, okazałym
Miejsce to robi piorunujące wrażenie. Patrząc na Atlantyk i wsłuchując się w głośny szum białych fal, odczuwa się respekt i lęk, a także podziw.. Widziałam wcześniej Ocean Indyjski, a jednak nie miałam tak silnych odczuć jak tym razem 
Latarnia morska na Cabo da Roca. Do Ameryki stąd trochę ponad 5,5 tys.km!
Przy obelisku, stojącym na szczycie urwiska, ok 140 m nad poziomem oceanu
Tablica pamiątkowa, która zawiera cytat z portugalskiego eposu,
 znajdujący się w tytule tego postu:)
Dworzec kolejowy Rossio i jednocześnie nasz uroczy hostel w ostatnią noc:)

(Niedługo zdjęcia z Lizbony. Podobnie jak w przypadku Stambułu,
stolica Portugalii zasługuje na oddzielny post!)

Komentarze

  1. Ja chcę jeszcze raz!! Zapraszam w styczniu na dalsze zwiedzanie Portugalii! Może tym razem skoczymy do Porto?;) Super mi się ogląda zdjęcia i czyta opisy znając te miejsca. Buziak, Kochana i jak zwykle czekam na więcej!:***
    Kalynka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też chce!!! ehh wlaśnie dopiero co.. dopiero co.. eh a tu juz prawie tydzien mija jak wrocilysmy:( ten wyjazd byl zupelnie inny..Pełen wrażen! i tyle komicznych sytuacji.. mam nadzieje ze uda nam sie powtorzyć ! świetne opisy z humorkiem:)Czekam na Lisbe!:*;):D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajna fotorelacja. Aż chce się jechać do Portugalii :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo wszystkim dziękuję za uznanie:) aż chce się (jeszcze lepiej!) stworzyć post, dotyczący Lizbony;)Już niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle podziwiam Twój niesamowity zapał i zaangażowanie w te wszystkie podróżniczo-przygodowe historie. Wiem, że masz to w genach po dziadkach i rodzicach, ale patrząc na Ciebie mam wrażenie, że rozwijasz skrzydła i pomału zostawiasz nas daleko w tyle;) W Portugalii byłam jeden dzień i widzę, że trzeba tam wrócić. Może kiedyś wspólnie... Buziak od Mamy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz