Nusfjord i okolice

Ostatni dzień. Wybraliśmy się na wyprawę do tradycyjnej wioski rybackiej Nusfjord. Podjechaliśmy wprawdzie autobusem, ale potem czekał nas jeszcze odcinek marszu, około 6 km do celu. Dzień piękny, słoneczny i pełen górskich krajobrazów, chociaż odrobinę mroźny :) Bardzo przyjemna trasa, podobała mi się tym bardziej, że nie byłam tam w czasie letniego tripu i w końcu pierwszy raz podczas tego wyjazdu odwiedziłam jakieś nowe miejsce:)  Sama wioska okazała się spokojna i nieco opustoszała. Mi osobiście najbardziej odpowiadał spacer i walory widokowe. Powrót na stopa! Zabrał nas sympatyczny pan, dość rozgadany jak na Norwega :) Zresztą sami popatrzcie... :)

 czekamy na busa
Bajkowa trasa
Zachwycająca przestrzeń i poczucie wolności - Lofoty zaskakują i oczarowują każdego dnia od nowa
 mijamy zamarznięte jezioro
 pogoda jak marzenie
 idąc, czułam się trochę jak gdzieś w Kanadzie
 gigantyczne (topniejące) sople
 kolory zmieniały się co chwilę
 zbliżamy się do Nusfjordu
 jednak dni są dość krótkie zimą, słońce już zaczyna się obniżać
 promienie wspaniale odbijają się w zatoczce
 a woda wydaje się być nietkniętą przez wiatr
domki Rorbuer w Nusfjordzie
 malowniczo wyglądają na tle śniegu
 Podobno to właśnie tutaj padł światowy rekord w połowie dorsza na wędkę (50kg) :)
 malutka wioseczka nad malutki fiordem to niemal skansen
 Bartek zainteresował się sztuką ;)
 niektóre budynki mają tu nawet ponad 100 lat
Sklepik w kolonialnym stylu - cholernie drogi 
 góra dumnie odbija się w tafli wody
czekamy na stopa dla takich widoków warto było odrobinę pomarznąć
 w drodze do Hamnoy . . .czas wracać do hostelu, żeby się spakować i posprzątać domek
- jutro opuszczamy Lofoty:( Wiemy już na pewno, że nigdy nie zapomnimy tej wyprawy.

Komentarze