Wczoraj był niesamowity wieczór, zresztą chyba widać było po zdjęciach z mistrzowskiego spektaklu zorzy :) Aurora Borealis zaskoczyła nas jak nigdy i przysporzyła całej naszej dwunastce ogrom radości w ten ostatni, pożegnalny wieczór. Była bardzo ruchliwa i tańczyła po całym niebie jak szalona:) Niełatwo było ją uchwycić! Nie da się opisać naszych emocji. Co więcej, zmieniała kolory: z zielonego na żółty a nawet na delikatny róż (choć to ostatnie jakoś mi umknęło). To było godzinne widowisko Matki Natury, istny teatr przyrody, tyle, że na niebie a nie na scenie i chyba naprawdę musieliśmy sobie na ten zaszczyt zasłużyć:) Tomek, nasz opiekun grupy, stwierdził nawet, że to była najlepsza zorza jaką on dotąd widział (a miał już parę okazji) - coś w tym musi być:) Nigdy nie zapomnę tej niewiarygodnej inscenizacji, która wcześniej istniała jedynie gdzieś w marzeniach lub na fotografiach książkowych czy w Internecie. Myślę, że po wczorajszym wieczorze wszyscy czujemy ogromną satysfakcję, spełnienie i radość z faktu, że wyjazd się udał, a zorzowa misja odniosła sukces. Nagroda za wytrwałość.
Dziś natomiast zerwaliśmy się o świcie.. Dzięki ładnej pogodzie, udało się nam na promie podziwiać cudowny wschód słońca:) Chociaż byliśmy tak zmęczeni, że większość rejsu przespaliśmy. Dzień ponownie spędziliśmy w Bodo, czekając na kolejny transport. Obecnie jedziemy sobie wygodnym pociągiem, z kocykami, poduszkami, Internetem - warunki niemal all inclusive. Za oknami już ciemno, więc krajobrazów raczej nie podziwiamy. Co chwilę, czujemy za to delikatne zmiany ciśnienia w uszach, najwyraźniej zmierzamy gdzieś przez wzniesienia. Jedziemy na południe, podróż potrwa całą noc. Za jakiś czas będziemy przecinać koło podbiegunowe północne:) Może jakaś zorza za oknem się pojawi.. :) Pozdrawiamy z pociągu do Trondheim!
Żegnamy Lofoty...
niby 7 rano ale ekipa w formie ;)
światło Lofotów z oddali
widok z promu na stały ląd
Słoneczko wstaje nad Bodo :)
z ostatniej chwili... ;)
Wera z Bartoszem
Kamila z Olą pod kocykami
Klaudia, nasza śpiąca królewna
I my:)
Cieszę się, że to koniec:P
OdpowiedzUsuń