W San Marino byłam już drugi raz. W tamtym roku byliśmy z Maćkiem na 3-go września, czyli w święto niepodległości Republiki. Było nam wprawdzie dane popatrzeć na barwny pochód królewskiego orszaku - średniowieczną maskaradę przez stolicę. To jednak na tyle, jeśli chodziło o nasze szczęście tamtego dnia. Nagle się rozpadało, ściemniło... Potem nadeszła burza, aż w końcu zapadł taki mrok, że widoczność spadła do zera. Wiało, grzmiało, lało. Miałam dodatkowo stan podgorączkowy, który wzmagał nieprzyjemne odczucia a pomimo bluzy z kapturem, trzęsłam się zimna. W sumie nie widziałam żadnych zamków i baszt. Zostały one w spektakularny sposób zasłonięte przez ścianę z mgły. Dość pechowo. Dlatego właśnie, tym razem także postanowiliśmy wybrać się do Republiki, a głównym kryterium w doborze dnia stała się pogoda. Śledziłam ją codziennie, niemal po kilka razy, aż w końcu Maciek dostał wolne w pracy i mogliśmy jechać. Trafiliśmy idealnie! Ciepło, słonecznie - w sam raz :) A że wrzesień, to i mniej turystów, spokojniej, ciszej... I teraz śmiało mogę powiedzieć, że jestem tym malutkim uroczym krajem zachwycona (choć oczywiście wtedy ta cała magiczna aura też coś w sobie miała, głęboko wryła się w pamięć)! Po zachodzie słońca udaliśmy się dalej, do naszej kolejnej destynacji - włoskiego San Leo. Tam zostałam zaproszona na przepyszną kolację. Wyjazd, co prawda jednodniowy, udał się wspaniale:) Zapraszam na poniższą fotorelację, a kto nie był nigdy w San Marino - to naprawdę polecam!
Kolejka linowa na górę - rok temu też jakoś mnie ominęła ;)
Wjeżdżamy i podziwiamy dachy!
Panorama okolicy, na horyzoncie Adriatyk!
Czas zobaczyć Trzy wieże San Marino - ostatnim razem ukryte za mgłą... Znajdują się one na trzech szczytach góry Monte Titano. Ich wizerunek można odnaleźć na herbie miasta.
Wieża zamku La Rocca o Guaita. Powstała w XI wieku. Służyła niegdyś jako więzienie.
Na wieżach twierdzy strasznie mi się podobało, gdyż rozpościerały się stamtąd wspaniałe widoki!
Druga wieża - La Cesta o Fratta - w tle widać też trzecią wieżę:
kranik dla spragnionych lub brudnawych ;)
Wzdłuż murów kierujemy się na kolejną wieżę
Wieża Cesta została zbudowana w XIII wieku, na najwyższym szczycie góry Monte Titano
A to chyba moje ulubione wspomnienie
Wewnątrz drugiej wieży znajduje się muzeum św. Maryna
W 2008 roku historyczne centrum San Marino zostało wraz z Monte Titano wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
piękne mury miejskie pnące się po zboczu
Spacerujemy po stolicy, w której mieszka jedynie 4,5 tys. ludzi
tu też znajduje się cała masa wąskich uliczek i urokliwych zakątków
Widok z Piazza della Libertà
I zachód słońca, który był wisienką na torcie tego uroczego dnia :)
Ratusz Palazzo Pubblico, siedziba rządu republiki. Został zbudowany w stylu gotyckim pod koniec XIV w. w miejscu wcześniejszego domu rajców.
Co ciekawe, na placu wolności trwały akurat przygotowania do wesela :) Elegancko nakryte stoły, romantyczny zachód słońca no i samo miejsce... para młoda musiała mieć piękną uroczystość :)
idziemy dalej :) pomału w stronę parkingu
To jest dopiero świetny pomysł! Restauracja - wejście z drugiej strony, stoliczki zapewne wewnątrz też jakieś są, ale te cztery na balkonikach, każdy na swoim to strzał w dziesiątkę!
Trzy wieże - herb San Marino
Przenosimy się do San Leo. Stara zabytkowa twierdza sprawuje pieczę nad małym włoskim miasteczkiem.
Byliśmy już mocno głodni - po wrażeniach z San Marino
A jak kolacja to i wino! Czerwone, wytrawne, domowe :)
A na przystawkę wyśmienite, twarde sery pecorino, podawane z miodem i dżemem! Istna rewelacja!
Maciek zamówił makaron al ragu :)
Ja skusiłam się na makaron z pomidorami, cukinią i salsicią :)
Twierdza w San Leo
Teraz, po stworzeniu posta, kiedy obejrzałam po raz kolejny te wszystkie zdjęcia, to jeszcze bardziej zatęskniłam za tymi miejscami!:) Wyprawa jak marzenie!
Very good job Dario.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietna fotorelacja Kochanie, w końcu zobaczyłem więcej niż kilka zdjęć:)
OdpowiedzUsuńJak zawsze ciekawie,dowcipnie i kolorowo. Nie ma rady-trzeba tam się wybrać i koniec pieśni. Italii jeszcze nie zdobyliśmy..Czas na nas :))
OdpowiedzUsuńW San Marino można się zadurzyć - polecam ;) Dzięki Kochani za komentarze!:)
OdpowiedzUsuńMia cara!!oOjj można się zadurzyć już w samych zdjęciach:) szkoda, że nie udało się nam tam spotkać, ale miejmy nadzieję, że już niedługo zasmakujemy razem włoskiej pasty i pysznego wina! ^^ Kocham i całuję i wysyłam troszkę włoskiego słońca! Ciao!
OdpowiedzUsuńTua Malvina
Nie udało się ale to jeszcze nie powód do zmartwień! Jeśli tylko nas odwiedzisz, na pewno co wieczór będziemy pichciły jakieś włoskie smakowitości;) A popijać będziemy je winkiem :P Dziękuję za włoskie promyczki, zwłaszcza, że tu już jesiennie:* Też kocham i tęsknię mia!!!
OdpowiedzUsuń