Żywa szopka z Castanei

Nigdy bym nie pomyślała, iż w Górach Pelorytańskich nad Mesyną, w niewielkiej mieścinie zwanej Castanea di Furie, dzieją się takie cuda... Widziałam już kiedyś "żywą szopkę" na rynku w Toruniu. Była skromna. Składała się głównie ze zwierząt: osła, kóz i owiec. Ludzie byli tam figurami, czyli  no cóż, jakby nie do końca żywi... Ale będąc dzieckiem, człowiek się cieszył nawet z widoku tego małego stadka :) To, co zobaczyliśmy dzisiaj, przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Ulotka głosząca, iż w dniach 25 grudnia - 6 stycznia można zobaczyć tzw. Presepe Vivente (czyli żywą szopkę), mignęła mi na mieście raz czy może dwa. Nie było o tym zbyt głośno - a powinno być! Wiedzieliśmy jednak, iż coś takiego w naszych okolicach istnieje, gdyż temat został poruszony na przedświątecznych zajęciach z włoskiego. Pojechaliśmy więc sprawdzić, co  też w trawie piszczy...


Kiedy dotarliśmy na miejsce - jak się okazało - godzinę za wcześnie, przed bramą główną czekał już mały tłumek odwiedzających. Poszliśmy zatem przejść się po miasteczku. W międzyczasie zrobiło się ciemno. Kiedy wróciliśmy przed bramę, tłumek interesantów był już ze trzy razy większy. Skoro przyszło tyle osób - pomyśleliśmy, to chyba będzie ciekawie... Jak na Włochów przystało, wszystko rozpoczęło się z kilkuminutowym opóźnieniem. Wtargnęliśmy za bramę i nas zatkało... 

 Takie kierunkowskazy wisiały w całym miasteczku - faktycznie ułatwiły nam dotarcie do celu
Castanea o zmierzchu

Naszym oczom ukazało się  miasteczko. Dróżka, niemal jak labirynt, prowadziła przez sam środek Betlejem, kilka razy zakręcała i wspinała się coraz wyżej i wyżej, aż do szopki, jaką znamy z opowiadań. Ale na początku, nie byliśmy jeszcze tego świadomi. Mijaliśmy jak urzeczeni kolejne domki, stoiska i stragany. Wszędzie wrzało od rozmów, śmiechów, nawoływań i powitań. W drewnianym wielkim młynie z obracającym się kołem chlupotała woda, w pobliżu słychać było brzdęki z kuźni kowala, zaraz dalej orientalną arabską muzykę, w powietrzu zaś unosił się zapach ogniska, kadzidła, pieczonego chleba i zwierząt wiejskich. Gdzieniegdzie małe dziewczynki częstowały orzechami lub pomarańczami. W innym miejscu spróbować można było pieczonych chlebków z sosem pomidorowym. Na każdym kroku coś zaskakiwało - Rzymianie na dworze Heroda, egzotyczne tancerki, czarni magowie, przekupki, piekarze, czeladnicy, Trzej Królowie, a nawet alfonsi i prostytutki - w końcu jak to mówią, najstarszy zawód świata ;) Szczegóły dopracowane zostały co do drobiazgu! Ilość osób, które zaangażowały się w przygotowanie tego nieziemskiego teatru, przekraczała spokojnie trzy setki. Wszyscy ubrani odpowiednio do swych ról, zachowywali się, jakby cały wieczór grali na scenie. A co najlepsze, wszystko to, przychodziło im bardzo naturalnie! Ci Włosi cały czas się bawili i widać było, iż całe to gigantyczne przedstawienie sprawia im wielką frajdę :) Ale nic dziwnego, była to już bowiem 24-ta edycja żywej szopki w tym miasteczku! Kiedy czasem ktoś nas zagadywał i Maciek przyznawał, że jesteśmy studentami z Polski, od razu padało pytanie, czy nam się podoba :) Cóż, nigdy w życiu czegoś tak oszałamiającego nie widzieliśmy! Przejście całego Betlejem (cały ten park ma w sumie 4000 metrów kwadratowych) zajęło nam w sumie z 40 minut. Tak nam się jednak podobało, że cofnęliśmy się i obeszliśmy je od nowa ;) Na koniec kupiliśmy sobie po pajdzie świeżego chleba z oliwą, solą i pieprzem - rewelacja! Poważnie zastanawiamy się, czy jeszcze za dwa dni znów się tam nie wybrać ;) Wstęp darmowy, ale zbierali datki, więc i my wrzuciliśmy coś od siebie :) Zapraszam na spacer po Betlejem!:)

 przed bramą już zbierają się ludzie
 panie szwaczki
 młyńskie koło
Plecione koszyczki - rodzinny biznes :)
 domek pań szwaczek
tu nawet dzieci tworzą mozaiki!
 koło gospodyń wiejskich :)
 skupiony artysta
Tkaczka
 Trzej Królowie
 Egzotyczni tancerze z Bliskiego Wschodu
 mój krótki filmik
mury miejskie w Betlejem
 rzymski dwór Heroda
leniwi Rzymianie :)
 tawerna
 zgiełk miasteczka - panowie bębniarze
 przekupki na targu
 wróżka prawdę ci powie...
swojski domek i pogaduchy
życie na wsi
kózka modelka :)
 uliczka w Betlejem
A na samym końcu naszej drogi...szopka :)
 Nawet dzieciątko było prawdziwe! :)
 Ale się rozpłakało, więc Józef z Marią musieli je ukołysać :)
Nie mogliśmy nie skusić się na pajdę chleba z oliwą, solą i pieprzem - palce lizać!

Oczywiście zdjęcia nie oddają klimatu jaki tam panował! Tego się nie da nawet dobrze opisać! Mogę jedynie zapewnić, że całe to Betlejem było lepsze od wszystkich cyrków, wesołych miasteczek, festynów i parków wodnych, w jakich kiedykolwiek byłam.Całe rodziny przybyły obejrzeć te cuda :) Jak dorosłym się podobało, to dzieci pewnie szalały z radości :)

Komentarze