Belfast. Nie taki diabeł straszny


Jeszcze do niedawna Belfast kojarzył mi się wyłącznie z rewolucją przemysłową oraz walkami na tle narodowościowo-religijnym, toczonymi przez mieszkańców Irlandii Północnej. Bardzo powszechne wyobrażenie, które przyćmiewa inne walory tej pełnej niespodzianek krainy. Typowy przesąd, który, chcąc nie chcąc, towarzyszył każdemu z nas do ostatniej chwili...
Lubimy jednak przekonywać się o danym miejscu osobiście. Postanowiliśmy wybrać się w tamte strony i sprawdzić na własnej skórze, co w trawie piszczy. Powtórzyć sobie lekcję z historii. Obalić stereotypy. Poznać miasto. Zrozumieć. I choć na samym wjeździe do Belfastu przywitał nas ulewny deszcz, niedługo potem pojawiła się tęcza, dając nam nadzieję, że nie taki diabeł straszny...

 położenie Belfastu na mapie
 położenie Ulsteru - dzisiejszej Irlandii Północnej
Widok z naszego pokoju (na poddaszu) w hostelu Lagan Backpackers w Belfaście. Akurat kiedy się kwaterowaliśmy przestało padać i wyszło słoneczko - po lewej stronie widać fragment tęczy:)
Już podczas pierwszego spaceru, gdy nieco zagubieni, szukaliśmy drogi do centrum, zaczepił nas sympatyczny Irlandczyk z Północy i wytłumaczył, gdzie powinniśmy się kierować:)
Tu także toczy się pubowe życie;)
Lata świetności Belfastu przypadły na wiek XVIII. Było to wówczas ważne miasto przemysłowe z portem o randze światowej. Zabudowa Belfastu kompletnie różni się od architektury Dublina. Więcej tu cegły niż kamienia, więcej też elementów wiktoriańskich niż gregoriańskich. Przez 30 lat niepokojów, które nękały Belfast, ta skromna stolica prowincji Ulster, pozostała w tyle. Ludzie bali się tu przyjeżdżać, przez co turystyka w Irlandii Północnej dopiero raczkuje. Zauważyliśmy jednak wiele nowoczesnych detali, które świadczą o tym, że miasto nadrabia straty i prężnie się rozwija.
Pomnik królowej Wiktorii przed bogato zdobionym ratuszem. Wewnątrz urzęduje rada miejska.
Viktoria Square - eleganckie centrum handlowe.
Nie poszliśmy tam jednak na zakupy. Bardziej zainteresowała nas kopuła, z której rozpościera się piękna panorama miasta. Po lewej widać wieżę zegarową, przypominającą Big Bena.
Zbliżenie na port oraz stocznie, usytuowane nad Rzeką Lagan
odnoszące się do przeszłości mozaiki
Zmierzający do pracy robotnicy - od tamtej pory wiele się zmieniło, warto samemu się przekonać;)
Najpierw myślałam, że może coś mi się przewidziało. Przyglądałam się i przyglądałam. A jednak! Tutejsza wieża zegarowa, odchyliła się od pionu aż o 1,25 m! Podobnie jak Krzywą Wieżę w Pizie, Albert Clock zbudowano na grząskim gruncie, stąd te przesunięcia;)
McHughs to ponoć najstarszy pub'e w mieście. My jednak udaliśmy się dalej. Tutaj ani nie było już miejsc, ani zbyt ładnie nie pachniało;)
 Bez wahania stwierdziliśmy, że pubowe hamburgery w Irlandii Północnej są dużo mniej smaczne, niż te w republice. Strasznie suche i nijakie w smaku. Do tego pinta regionalnego piwa - Yardsman, Belfast Pale Ale, które na szczęście wchodziło bez zarzutu;)
 Straty moralne wynagrodziły frytki w sosie BBQ;)
Po wyjściu z pubu kontynuowaliśmy spacer nad brzegiem rzeki Lagan. Trzeba było jak najszybciej spalić pochłonięte kalorie! Po zachodzie słońca Belfast prezentował się równie zaskakująco:) Na wybrzeżu powstało wiele modernistycznych budynków np. centrum rekreacji.
Nie każdy wie i nie każdy pamięta, że to właśnie w stoczni Harland and Wolff w Belfaście zbudowano Titanica oraz jego dwa bliźniacze statki - Britannica oraz Olympica. Pierwsze dwa zatonęły, natomiast Olympic zderzył się z krążownikiem Hawke, wskutek czego został poważnie uszkodzony (ale nie zatonął). Krąży legenda, że linię żeglugową White Star Line dopadła straszna klątwa. Prawdziwe fatum...
W pobliżu stoczni, można zwiedzać imponujące muzeum, które powstało na cześć Titanica oraz pozostałych statków. Oto jak niesamowicie wygląda wieczorem. Przypomina lśniącą koronę:)
Oświetlony na niebiesko ratusz, podobał mi się dużo bardziej nocą niż za dnia. Zauważyłam, że w przewodnikach, z nutą kpiny, porównywany jest do białego tortu weselnego;) Skoro tak, w swej błękitnej lukrowej polewie wydawał się o wiele smaczniejszy!
Opera z XIX wieku wciśnięta między (jak dla nas zupełnie niepasujące), współczesne zabudowania. Straszna szkoda, opera dużo na tym traci.
Udało nam się zajrzeć do wnętrza, jednego z najbardziej znanych pubów w całej Irlandii Północnej. Crown Liquor Saloon, swymi zdobieniami (mozaikami!) przypomina wiktoriański pałac.
Niegdyś sprzedawano tu głównie gin. Początki tego zabytkowego pubu, sięgają 1885r. Takiego jak ten, nie spotkaliśmy nigdy wcześniej!
Następnego ranka (po bardzo obfitym brytyjskim śniadaniu w hostelu) pojechaliśmy do najważniejszej dzielnicy Belfastu, doskonale pamiętającej burzliwy, 30-letni "Okres Niepokojów", znany jako The Troubles. W tych trudnych latach zginęło w sumie aż 1600 osób.
Bez pośpiechu spacerowaliśmy wzdłuż Ściany Pokoju, przyglądając się malowidłom oraz odczytując hasła politycznych graffiti. To żywa historia, którą moja mama i babcia wciąż doskonale pamiętają, z czasów, kiedy w każdych wieczornych wiadomościach wspominano o niebezpiecznym Ulsterze, zamachach IRA oraz walkach między Irlandczykami (katolickimi nacjonalistami) a Brytyjczykami (protestanckimi unionistami - Irlandczykami z Północy). Do dziś nie ma pewności, czy konflikt odbywał się na tle religijnym, czy może raczej narodowościowym. Moim zdaniem oba motywy zadecydowały o jego intensywności. Starcia uspokoiły się dopiero w 2001 roku.
Wojna zakończyła się niedawno... Pewnie dlatego, miejsce to, na nas wszystkich wywarło ogromne wrażenie. Myślę, że choć raz w życiu warto odwiedzić Belfast i wybrać się na spacer po jego historycznej dzielnicy. Z udziałem murali oczywiście. Niektóre z nich to prawdziwe dzieła sztuki o głębokim przesłaniu. Szczerze polecam.
"Historia jest nasza, a historię tworzą ludzie". Co jakiś czas malowidła się zmieniają. Niektóre znajdują się na murach, inne na ścianach domów okolicznych osiedli.
"Belfast przyciąga turystów. Jednak mało kto wie, że w tym mieście przeszłość „dzieje się teraz”. Słowo „kłopoty” ma tu zupełnie inne znaczenie, a to, jak wymawiasz „h” ze stuprocentową dokładnością określa twoje wyznanie. Belfast to miasto paradoksów. Ludzi, których jedyną winą było to, że urodzili się w złym miejscu o złym czasie. Którzy przeżyli zamachy bombowe, widzieli, jak giną ich bliscy, a być może sami zabijali. Wreszcie mają pokój – ale płacą za niego wysoką cenę, bo muszą patrzeć na katów i morderców, którzy żyją tuż obok. Na szczęście nie cały czas, bo miasto jest podzielone dziewięćdziesięcioma dziewięcioma ścianami pokoju, dzięki którym wszyscy mają trochę wytchnienia, ale też wciąż odczuwają strach"
Aleksandra Łojek, okładka książki "Belfast. 99 ścian pokoju"
Obecnie, mówi się, że Irlandia Północna jest drugim (po Japonii) najbezpieczniejszych krajem świata. Broń została zawieszona. Mieszkańcy pragną pokoju. Od końca XX wieku wdrażany jest program rewitalizacji miasta w celu poprawy warunków życia. Belfast stanowi centrum kulturalne i naukowe Irlandii Północnej. Turyści coraz chętniej wybierają się do północnej części wyspy.
mural przedstawiający irlandzko-palestyńską solidarność 
"Zmiany klimatu dotykają wszystkich, ale nie jednakowo"
Krzyż, upamiętniający ofiary konfliktu w Ulsterze
"Przywrócić Republikę"
"Powstań i walcz"
Podobno, coraz mniej murali wyraża agresje, coraz więcej z nich przedstawia dumne symbole narodowe (zarówno Irlandczyków jak i Brytyjczyków). Oby tak zostało!
Orientacyjny plan miasta, ukazujący położenie względem siebie osiedli katolickich i protestanckich.  Na czerwono zaznaczono, w jaki sposób przebiegały mury (pozostało kilkanaście fragmentów).
Za odpowiednią sumkę, można przejechać się taką taksówką w starym stylu, w towarzystwie kierowcy-przewodnika, który z pewnością zna wiele ciekawostek z czasów wojny. Nie mieliśmy jednak zbyt wiele czasu, by z takiej usługi skorzystać. Tego dnia zamierzaliśmy przejechać niemal całe północne wybrzeże Irlandii! Innym razem.
szukamy murali na domach osiedla, znajdującego się w pobliżu muru
ten wydaje się dużo bardziej pokojowy:)
Ponownie przejeżdżamy przez most nad rzeką Lagan
Oto jak prezentuje się Muzeum Titanica za dnia - każdy narożnik symbolizuje dziób, kolejnego ze statków linii Linii White Star Line. Pomysłowo! Spotkałam się też z opinią, że budynek swym kształtem przypomina górę lodową. Rzeczywiście, coś w tym jest! Nie przepadam za muzeami ale do tego mogłabym wejść (Niestety drożyzna! W Internecie można obejrzeć je online, sala po sali).

Nie sądziłam, że tak się stanie, ale mam wielki niedosyt Belfastu. Chciałabym kiedyś wrócić, więcej czasu spędzić w "Dzielnicy konfliktu", odkryć nowe murale i w ogóle bardziej wczuć się w atmosferę tego, pełnego kontrastów miasta. Belfast jakby pomału budzi się z letargu, nie wychyla się zanadto,  krok po kroku nabiera pewności siebie. Z całą pewnością ma wiele powodów do dumy a jednak pozostaje skromny. Nie wątpię, że ludzie przekonają się do niego, z czasem. Wielu z nich musi nabrać zaufania. My też z początku mieliśmy takie odczucia. Belfast nie jest brzydki, nie jest też zjawiskowy. Ani do końca industrialny, ani całkowicie wiktoriański, ani w pełni nowoczesny. Jest inny, a przez to interesujący. Przyciągający. Tu wciąż na ulicach da się wyczuć obecność ducha historii. Warto dać Belfastowi szansę!

Komentarze

  1. Pięknie to wszystko opisałaś..Jadąc do Belfastu nie wiedziałam zbyt wiele o muralach,a jednak to one najbardziej utkwiły mi w pamięci.No i wszechobecny w Irlandii Tytanik-budowa i wodowanie w północnej,ostatni przystanek przed zatonięciem w południowej..Ogólnie-wspaniałe wrażenia,dokładnie takie jakie przedstawiłaś w podsumowaniu.Też mam niedosyt:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie było to wszystko wspólnie zobaczyć.Podzielam Twoje zdanie,moje odczucia są podobne do tych wyżej opisanych. Belfast jest dla mnie piękniejszy i ciekawszy niż przypuszczałam.Jest teraz co wspominać...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz