Czego możemy pozazdrościć Irlandczykom?

Z góry uprzedzam, przygotowują także posta: Czego Irlandczycy mogą nam pozazdrościć?:) Żeby nie było, że przeobraziłam się w Irlandkę;) Wciąż tęsknię za Polską, nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ale są fakty, które mówią same za siebie. W końcu, Zielona Wyspa nie zostałaby zawładnięta przez Polonię, gdyby nasza ojczyzna, miodem i mlekiem płynęła;) Oto czego my, możemy pozazdrościć im:

miasteczko Graiguenamanagh

1. Wyższych zarobków, niższych i uproszczonych podatków, a co za tym idzie, spokojnego życia. Tutaj nikt za niczym nie goni. Obywatele wyspy są zawsze pogodni i uśmiechnięci. Choć wielu młodych Irlandczyków emigruje po studiach do Stanów, Kanady czy Australii (by znaleźć jeszcze lepsze fuchy), ofert pracy generalnie nie brakuje (to, że niektórym nie chce się jej podejmować, bo wolą siedzieć na zasiłku, to inna kwestia), zarobki pozwalają żyć przyzwoicie, wygodnie a także odłożyć co nieco na później... 

2. Kultury osobistej. Myślę, że to wynika między innymi z punku pierwszego. Irlandczycy są spokojni, wyluzowani i uprzejmi. Zawsze się przywitają i spytają, co u słychać. Wydaje się, że mają znacznie mniej stresów i problemów. Na drodze są wręcz wzorowi. Ustąpią pierwszeństwa, przepuszczą na pasach. Czasami nie zdążysz jeszcze pomyśleć, czy chcesz przekroczyć jezdnię, a oni zwalniają lub zatrzymują się. Jeżdżą też wolniej niż Polacy. Każdego dnia uczę się od nich cierpliwości, choć bywa mi trudno;)

3. Przyjaznej biurokracji. W Polsce załatwianie spraw urzędowych zawsze mnie męczyło, irytowało a nawet przerażało. Kolejki, nieprzyjemna obsługa klienta, wszyscy robią łaskę, abo odsyłają dalej. Tym bardziej doznałam szoku, kiedy pewnego dnia załatwiliśmy trzy sprawy w trzech miejscach w jedną godzinę.
Tak, w jedną. Panie i panowie w okienkach przemili, zrobią wszystko by pomóc. Jeśli nawet nie potrafią, zadzwonią, spytają - wszystko by ułatwić życie obywatelom. Tutaj, kiedy mam coś załatwić, wiem, że załatwię to szybko i że na pewno mi się uda. Przestałam się stresować biurokracją, wszystko jest logiczne, a nawet gdy coś nie jest, wiem, że nie zostanę z tym sama;)

4. Poszanowania dla pracownika. W Irlandii bardzo respektuje się prawa pracowników oraz minimalną stawkę godzinową. Odkąd tu jestem, tylko raz zaproponowano mi mniej, niż się należy (natychmiast zrezygnowałam z tamtej posady). Co więcej, późnymi wieczorami, w niedziele i święta zarabia się więcej (są inne, bonusowe stawki). W niektórych firmach, jeśli nawet masz wolne podczas świąt to i tak zarabiasz. Przy każdej wypłacie dostaje się tzw. pay slip, który zawiera istotne dla pracownika informacje (ile zarobił, jaki podatek odciągnięto i za co itp). Wszystko jest jasne i klarowne. Co więcej, na wiosnę nie ma tu żadnych stresujących PITów i związanych z tym terminów.

5. Talentu do muzyki. Ten punkt może wydawać się zabawny, ale tutaj naprawdę wszyscy potrafią śpiewać lub grać na instrumentach;) Dzieci w szkołach uczą się gry na irlandzkim flecie celtyckim (cieńszym i trochę innym niż u nas) oraz wielu pieśni narodowych lub folklorystycznych. Kiedy w pubie grają muzykę na żywo, niemal wszyscy przybyli znają słowa i wtórują muzykantom. Co niektórzy zaczynają tańczyć (w jednym pubie w mieście Galway pewna pani zaczęła podskakiwać sobie do rytmu, dzięki czemu doświadczyliśmy niekomercyjnego pokazu tańca irlandzkiego). Nikt się nie wstydzi, nikt się nie chowa. Zresztą wcale się nie dziwię. Irlandczycy mają świetne głosy i wyczucie rytmu. W miastach i miasteczkach roi się aż od grajków ulicznych (tzw. buskersów). Generalnie stwierdzam, że powszechnie panuje bardzo muzykalna atmosfera:)
6. Braku wiz do Stanów Zjednoczonych. Tego tematu chyba nie muszę rozwijać;)

7. Bliskich odległości. Irlandia jest względnie mała. Wielkością przypomina zlepek trzech polskich województw. Jeśli trzeba coś pilnie załatwić w Dublinie, niemal z każdego miejsca na wyspie do stolicy jest blisko. Oczywiście, dla kogoś trzy godziny w jedną stronę to może być dużo, ale porównując do odległości w Polsce np. Szczecin-Warszawa, przejażdżka do ambasady urasta rangą do minimum dwudniowej wyprawy. Jasne, że można krócej. Ale gdy człowiek przemierza pół Polski, a na wieczór ma wracać... To się bardzo nie chce. I niekoniecznie się opłaca.

8. Kultury pubowej. Niby nic. W końcu my też mamy mnóstwo pięknych narodowych tradycji! Ale ta irlandzka, pubowa, nieustannie mnie zadziwia! Głownie dlatego, że do pubów chodzą wszyscy! Starsi, młodsi, schorowani, niepełnosprawni... łatwiej spotkać emeryta w pubie niż przed telewizorem! Puby, ich atmosfera, pubowe żarełko, muzyka na żywo oraz kultura picia piwa. To na wyspie świętość. Dawniej, gdy warunki mieszkaniowe nie były tak dobre (a Irlandię okupowali Anglicy), Irlandczycy najzwyczajniej w świecie, przychodzili do pubów, by się ogrzać. W pubie zwykle paliło się w kominku, a jeśli dodamy tu jeszcze rozgrzewające właściwości Guinnessa... W końcu,  Bez pubów nie byłoby Irlandii ;)

9. Średniowiecznych plenerów. Gdzie człowiek nie pojedzie tam zamki, wieże, baszty, ruiny, opactwa, klasztory, kościoły, cmentarzyska, stare celtyckie krzyże. Jeśli dodamy do tego usytuowanie w strategicznych punktach, złowieszczy skrzek wron, sielskie zielone wzgórza,  prastary las (Killarney) czy też ukryte we mgle szczyty gór... trudno się dziwić, że nakręcono tu m.in. Braveheart (większość scen niż w Szkocji), Hrabiego Monte Christo oraz fragmenty nowej części filmu Star Wars (Przebudzenie mocy) a do nowego sezonu Vikingów czy Gry o Tron zdjęcia wciąż trwają. 

10. Sytuacji na drogach. Trzeba przyznać, że na irlandzkich drogach panuje znacznie większy porządek niż na polskich. Czy ma na to wpływ mniejsza ilość obywateli i pojazdów? A może lepszy stan dróg? Przepisy? Mniej radarów? A może nastawienie gardy (policjantów), która wydaje się być dużo przyjaźniej nastawiona do kierowców, niż policja w Polsce? Zapewne wszystkie te czynniki mają znaczenie.

Co prawda, te mniejsze drogi w Irlandii (na prowincji) pozostawiają wiele do życzenia - są kręte i wąskie (jakie bywają na południu Europy), przy czym ograniczenie prędkości jest dość wysokie (80 lub 100 km/h). A jednak wypadków jest mniej. W dodatku, kierowcy często prowadzą samochód po jednej pincie piwa. Nikt się o to nie czepia. Garda kontroluje i pilnuje ale nie uprzykrza ludziom życia. W mniejszych miasteczkach i wsiach, gdzie wszyscy się znają, po zatrzymaniu podpitego kierowcy zdarza się, że policjanci asekurują delikwenta w drodze do domu. Żeby nie zrobił krzywdy sobie ani innym;)

Komentarze