Pożegnanie z Kambodżą. Kierunek Bangkok!

Pierwszy miesiąc przeminął z wiatrem. Jak to w życiu bywa. Zatoczyliśmy koło, a może raczej utkaliśmy przygodami wielką pętlę;) Tylu ludzi na naszej trasie, tyle egzotycznych widoków, tyle przeżyć! Ale na całkowite podsumowanie przyjdzie czas. Tymczasem, Mirek wyjechał, a my zostaliśmy sami. Nagle zrobiło się pusto i cicho, z początku bardzo dziwnie. Znów dotarło do nas, jak szybko mijają dni. Co za szczęście, że czekały nas jeszcze 3 tygodnie wakacji.

Następnego dnia po zwiedzaniu Miasta Świątyń, wsiedliśmy w poranny autobus do granicy z Tajlandią. Po tym, jak naczytaliśmy się o oszustwach z transportem na trasie Siem Reap - Bangkok, postanowiliśmy dotrzeć do tajskiej stolicy na własną rękę. To opcja bardziej czasochłonna, ale tańsza, a nie musieliśmy wcale aż tak się spieszyć (przecież kolejny lot mieliśmy dopiero nazajutrz;)). Na ostatni fragment trasy przeznaczyliśmy cały dzień. Wykupiliśmy przejazd jedynie do kambodżańskiej miejscowości Poipet. Następnie, bez żadnych problemów, przeszliśmy przez obie kontrole graniczne (zajęło nam to jakieś 30 minut) i znów poczuliśmy się jak u siebie, w naszej swojskiej Tajlandii! :)
Znaleźliśmy się w miasteczku Aranyaprathet i z radością poszliśmy na śniadanko (ukochany pad thai!). Zgodnie zdecydowaliśmy, że pozostałe trzy godziny  do odjazdu pociągu, przeczekamy w klimatyzowanej kafejce internetowej. Wstąpiliśmy też na pocztę, gdzie w przypadkowej gazecie zauważyłam zdjęcie Jana Pawła II u boku tajskiego króla - ale miło nam się zrobiło! W końcu, koło 13:00 wsiedliśmy z przekąskami do wagonu i w ten właśnie sposób za 2,40€ (za nas oboje) przemierzyliśmy pociągiem ponad 250 km;) Uwielbiam jeździć koleją - czytać dobrą książkę (akurat pochłaniałam zbiór reportaży Tiziano Terzianiego "W Azji", czyli w temacie:)) i co jakiś czas spoglądać przez okno na zmieniające się krajobrazy... Do Bangkoku dotarliśmy późnym wieczorem.

Kiedy kilka godzin przed odjazdem przyszliśmy kupić bilety, na stacji nie było nikogo;) Wszystko wyludnione, jakbyśmy trafili na kraniec świata;)
 Okładka z Janem Pawłem w tajskiej gazecie
Zdjęcie naszego papieża z królem Ramą IX;)
Nasza trasa: Siem Reap - Poipet - Aranyaprathet - Bangkok (ok 400km, cały dzień w podróży)
 Nasza pętla, czyli pierwsza część wyprawy;)

Tutaj na mapie tego nie widać, ale kto czytał wcześniejsze posty, ten pewnie pamięta, że na odcinkach Wientian-Hanoi oraz Da Nang-Sajgon lecieliśmy samolotami.


Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!

Komentarze

  1. Jaka miła niespodzianka ze zdjęciem papieża...I to w niekatolickim kraju,po tylu latach..Fajnie spotkać polskie akcenty w tak odległych zakątkach świata ( Pan Kwiatkowski :))
    A Wasza pętla przygód robi wrażenie...Czekam na kolejną!:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz