Upalny dzień w Phnom Penh

Przekraczanie granicy pomiędzy Wietnamem a Kambodżą odbyło się całkiem bezstresowo. Wszystkim pasażerom z formalnościami pomagał przydzielony na tę trasę opiekun (podobno zawsze odbywa się to w ten sposób, jeśli wykupicie przejazd w wietnamskim biurze Sinh Tourist). Tuż za granicą, już po stronie khmerskiej, wysadzili nas na przerwę w stołówce z paskudnym jedzeniem (najsłabszym jakie jedliśmy podczas wyprawy). Pewnie zatrzymuje się tam większość autokarów, które transportują przez granicę podróżujących. Dlatego szczerze ostrzegam i odradzam. Przejdźcie na drugą stronę ulicy a zobaczycie całkiem zwyczajny bar. Założę się, że zjedlibyśmy tam przepyszną zupę... Kolejna nauczka: nawet szans nie dawać turystycznym knajpom!



Do Phnom Penh dotarliśmy w południe, czyli w najgorszy skwar. Zostawiliśmy plecaki w biurze firmy autokarowej, gdzie późnym wieczorem miał czekać na nas następny bus - do Siem Reap. Mirek postanowił poszukać basenu miejskiego, my z racji pewnych niedyspozycji, zdecydowaliśmy się na spacer po stolicy. Nie pamiętam już, kiedy było mi tak gorąco... Snuliśmy się jak dwa ślimaki w poszukiwaniu jakiegoś posiłku. Popatrzyliśmy na pałac królewski, ale bez większego entuzjazmu. Znaleźliśmy uliczną garkuchnię i  z ulgą odetchnęliśmy w cieniu. Po smacznej potrawce z makaronu i warzyw, uświadomiliśmy sobie, że nawet na włóczenie się brakuje nam sił, a nogi zaniosły nas na dach klimatyzowanego centrum handlowego, skąd rozpościerał się widok na całe Phnom Penh. Później, wciąż w tempie żółwim, zrobiliśmy małe rozeznanie w sklepach (co ciekawe, po przeliczeniu, ceny w markecie ze spożywką były wyższe niż w Irlandii - zamurowało nas). Oto jak odpoczęliśmy od upału. Wieczorem spotkaliśmy się z Mirkiem i poszliśmy na zupę w kociołku typu "zrób se sam" -składniki dostajesz na talerzu obok i wedle uznania wrzucasz po kolei do wywaru;) Podobno to lokalny specjał!

Nasza trasa: Sajgon - Phnom Penh (ok 5h jazdy busem)
Stoimy nad rzeką Tonle Sap, jednym z dopływów Mekongu. Rzeki te łączą się po prawej nieopodal
Mapka Phnom Penh - zwróćcie uwagę na rzeki:) źródło 
Na dobre opuściliśmy państwa komunistyczne. W Kambodży rządzi monarchia konstytucyjna.
Przed pałacem, khmerskie dziewczynki karmiły gołębie :)
Buddyjskie świątynie podobne do tych z Tajlandii
Wierzchołek srebrnej stupy
Przejażdżka na dachu vana;)
Widok z dachu centrum handlowego
Ten dziwny budynek na planie krzyża to targowisko miejskie
Kamieniczki w Phnom Penh
W oddali zauważyć można złocony dach pałacu królewskiego
Zachód słońca nad Phnom Penh
W Wietnamie i Kambodży zauważyliśmy, że wieczorami kobiety zbierają się w parku i razem ćwiczą do muzyki:) Po powrocie do Polski, w TeleExpresie pokazywano mieszkanki Hanoi, które opowiadały o tym samym - ćwiczą razem, dla zdrowia  np. na targowisku w przerwie od handlu;)
Na nocnym markecie spróbowaliśmy świeżo wyciskanego soku z trzciny cukrowej. Ależ to była pychotka!

Niestety, Phnom Penh potraktowaliśmy bardzo tranzytowo i pobieżnie. Nie wybraliśmy się na obowiązkowe pola śmierci (kolega Tomek nam je odradził), ani do Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng z czasów reżimu Czerwonych Khmerów (na które po obejrzeniu zdjęć w Internecie nie mieliśmy ochoty). Trochę szkoda tego drugiego, w końcu to kawałek historii. Dla Khmerów równie smutny jak dla nas Auschwitz. Następnym razem bardziej się postaramy. Ogólnie rzecz biorąc, Phnom Penh niespecjalnie nam się podobało i nie będę za nim tęskniła, tak jak chwilami tęsknię za Wientianem.


Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!

Komentarze

  1. Ha! Nadrobiłam zaległości:) Także wieczór z Zewem Przygody :) Kochana, szczerze przyznam mylą mi się strasznie nazwy miejsc, w których byliście, ale nic dziwnego, są po prostu trudne :) A jeszcze jak się w nich nie było to już w ogóle..
    Cudne zdjęcia, jestem zachwycona, powinnaś sobie założyć duuuży album z najciekawszymi kadrami, a fotki miejscowej ludności skradają serce! No i Twoje i Maćka wspólne jak zwykle przepiękne :) Lubisz robić albumy, więc czeka Cię sporo pracy Darioszka :)
    Bardzo bardzo bardzo jestem pod wrażeniem całej wyprawy, tego jak się zorganizowaliście i poznawaliście kulturę Azji. I, że jedliście lokalnie specjały :)
    Było przepięknie i kiedyś marzy mi się pojechać egzotycznie gdzieś z Wami :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się kochana nazwami!;) Cieszę się, że śledzisz moją relację i że podobają Ci się zdjęcia:) Z pewnością zrobię kolejny album, ale albumowe zaległości zostawiam na jesienne wieczory^^ Azja skradła mi serce, założę się, że też by Cię zachwyciła! Te widoki, te smaki! Musimy kiedyś wybrać się tam razem!
      PS Chętnie ogarnę nową trasę, a Maciek-nawigator zajmie się nami na miejscu;)

      Usuń
  2. Sok z trzciny cukrowej-spróbowałabym,ale czy nie jest za słodki?Zawsze myślałam,że to dodatek do napojów,a nie napój sam w sobie. Miasto wydaje się skrywać jakieś urokliwe tajemnice , może mieliście za mało czasu i upał Was zniechęcił..?Może trzeba było poćwiczyć z tymi paniami w parku? ( a co robią panowie?)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz