Tanio i smacznie, czyli Budapeszt od kuchni. Knajpy, w których warto się stołować

Tym razem coś dla głodomorów, czyli gdzie smacznie i tanio zjeść w stolicy Węgier. Przyda się wszystkim, którzy wybierają się do kraju Bratanków! Miejscówki osobiście sprawdzone, a wszystko dzięki naszym Przyjaciołom z Węgier, którzy doskonale wiedzą co najlepiej w Budzie pachnie i co niedrogo w Peszcie smakuje - tylko kuchnia węgierska - polecamy!

Raj Świni (Mangalica Heaven) - na mapce bordowy znaczek - nowe odkrycie w starej hali targowej. Smaczna lokalna kuchnia oparta na wieprzowinie (mangalica to rasa węgierskiej świni). Krótkie, zmieniające się każdego dnia menu (choć niektóre potrawy są stałe) oparte na zestawie 3 dań - przystawka (tutaj do wyboru zupa lub grzanki z węgierskim smalcem/pastą paprykową), danie główne i deser. Można zamówić mało, ale w tym przypadku czym więcej, tym taniej! Solidne porcje jak na bar;) Cena za zestaw 3 dań to mniej niż 5 euro !


 Przystawka - grzanki z pastą paprykowo -pomidorową, do tego świeże warzywa. Uwaga! Już tym można się najeść!
 Kapusta "Szekely" po szeklersku ze śmietaną i mięskiem
 Węgierska zupa gulaszowa i grzanki ze smalcem i skwarkami
 Żeberka z kapustą i ziemniakami puree
 Świetna kameralna atmosfera

Kolejna knajpka to Lecso (czyt.leczo) - na mapce żółty znaczek - nieopodal Mostu Małgorzaty, w której byliśmy z Anną już w zeszłym roku. Do godziny 17:00 to tradycyjna jadłodajnia - później, po południu ceny z lady spadają o połowę, można zostać na dole w części barowej lub przenieść się do części restauracyjnej i zamawiać z karty - dania równie smaczne choć odrobinę droższe. Nie polecam brać przystawek, nie zmieścicie dania głównego! My popełniliśmy ten błąd i potem jak zwykle nie mogliśmy się ruszyć;) W części restauracyjnej wydaliśmy po 5-6euro na głowę (w tym butelka wina), w części barowej jeszcze mniej.
 Przystawka na spróbowanie- naleśnik w sosie mięsnym ze śmkietaną
Gulasz wołowy z lanymi kluseczkami galuszka - nie sposób opisać tego smaku
Sztrapacska - coś a la twarożek - bryndza, z bekonem i kluseczkami 

*Zjedliśmy to we troje na spółę a i tak nie mogliśmy się podnieść...

Trzecia miejscówka to Mr & Mrs Columbo - na mapce zielony znaczek - gdzie podają czeskie piwo i wspaniałe placki po węgiersku (ok 5 za jeden) - ok, doprecyzujmy. My Polacy, a także Czesi i Słowacy, znamy potrawę tę jako "placek po węgiersku", natomiast Węgrzy twierdzą, że to po prostu placki z węgierskim gulaszem tzw. Pörkölt. Jak by się danie nie nazywało, należy mieć się na baczności! Tutaj też podają porcje jak dla armii głodnych Hunów. Jeśli kiszki nie grają Wam Liszta lb Bartoka, zamówcie jeden na parę;) Rodzaje mięs i sosów różne, wszystko polane śmietaną i posypane serem - ciężka, choć zapadająca w pamięć strawa! Warto na takiego placka się skusić, później spalić można spacerując po Wzgórzu Zamkowym lub wspinając się na Wzgórze Gellerta:)
 Rzemieślnicze piwka w piwnicznych wnękach
Naleśnik po węgiersku - ciężki jak diabli ale zabójczo smaczny!
Pomnik porucznika Columbo i jego psa -w Peszcie;)

Naszła Was chęć na węgierską przekąskę? Udajcie się do Retro Langos Büfé! Nasi Węgrzy twierdzą, że to najlepsze langosze w mieście - na mapce liliowy znaczek - i z pewnością wiedzą, o czym mówią;) W tak ważnych sprawach miejscowym należy wierzyć! My nie pożałowaliśmy i najedliśmy się do syta - jak zwykle! Pamiętajcie jednak, że najsmaczniejszych spróbujecie na prowincji, my jedliśmy naprawdę świetne w zeszłym roku na lokalnym targu w Tiszakecske.

Ni to buda, ni to foodtruck a wciąż stoją tu chętni!
Langosz (placek z tłustego "ciasta pączkowego", smażonego w głębokim tłuszczu) ze śmietaną, boczkiem i serem. I weź tu nie przytyj!


Całodobowa naleśnikarnia jak u Babci? Takie rzeczy tylko w Budapeszcie! Nagyi Palacsintazoja  - na mapce granatowy znaczek - ale są też w innych punktach stolicy. Na słono, na słodko, do wyboru do koloru a i cena za sztukę przyzwoita! Węgrzy uwielbiają naleśniki. Poszliśmy na jednego, zjedliśmy po dwa;) W Budapeszcie liczenie kalorii i dieta to masochizm i samobójstwo, odpuście sobie! Ceny za 1 naleśnika zaczynają się od 290 forintów (mniej niż 1 euro) za słodkie i od około 1,3 euro za słone. Szeroki wachlarz smaków!  W ogóle naleśnikarnie w stolicy Węgier spotkacie niemal na każdym rogu. 
Naleśniki jak u Babci;)
 Z serem i śmietaną - preferowane składniki Węgrów;)
Z serem kozim wewnątrz i z żółtym na zewnątrz
Z twarożkiem, jagodami i czekoladą


Kolejna ciekawa miejscówka z przekąskami to ToLTo - na mapce ciemnoszary znaczek - gdzie serwowane są smaczne hot-dogi z domowej roboty węgierskimi kiełbaskami. Do tego bardzo urozmaicone i wcale nie tak oczywiste dodatki. Takie hot-dogi mogłabym wcinać na okrągło! Koszt to około 4 euro za porcję - niestety, facet lub głodna kobitka mogą się nie najeść;) Dla odmiany mniejsze porcje niż wszędzie!

Hot dog wołowy z ziołami, pesto, mascarpone i rukolą

A na deser!
Kawiarnia Gerloczy Cafe & Brasserie - na mapce niebieski znaczek - w starym klimacie, kawa standardowa za to ciastko   powala na kolana! Warto przysiąść gdy za oknem grudniowy zmrok:) Spróbowałam tam węgierskiego ciastka Rakoczi turos (sernik Rakoczego). Anna stwierdziła z uznaniem, że podano mi jego wykwintną wersję - twardy spód z ciasta kruchego, chłodny budyń cytrynowy, całość udekorowana piankową masą bezową, mniam! To z pewnością dobra alternatywa dla popularnej New York Cafe - na mapce pomarańczowy znaczek - uważanej przez niektórych za najpiękniejszą kawiarnię świata, a przynajmniej tej części Europy. Rzeczywiście, jej renesansowe wnętrza robią wrażenie! Swego czasu, przesiadywali tu wielcy artyści bohemy, pisarze oraz politycy, którzy dyskutowali o życiu i świecie. Zajrzeliśmy do niej za pierwszym razem, przeraził  nas jednak tłum Azjatów w kolejce oraz zwalające z nóg ceny - kawa od 7 euro wzwyż...
Nie ma to jak kawa, ciastko i pogaduchy z przyjaciółką!

Nie zapominajmy o kurtoszach (zwanych w Polsce kołaczami lub kominami). Toż to byłby grzech!;) Świeżych, ciepłych, pachnących cynamonem lub czekoladą... ich zapach poczujecie na każdym rogu, placu, w metrze... Za pierwszym razem zatrzymaliśmy się na kawę i kurtosze w Molnar's Kurtoskalacs - na mapce fioletowy znaczek. To mój faworyt wśród węgierskich słodkości! Z kolei, na przeciwko Muzeum Terroru odwiedziliśm. Street Cakes - na mapce łososiowy znaczek, gdzie sprzedają kurtosze z wypełnieniem np. z lodami, owocami i bitą śmietaną. Taaaak. Jak już wspominałam, na Węgrzech nie da się nie przytyć! Je się na okrągło i w kosmicznych ilościach...

Ciekawostka:
Jeśli najdzie Was ochota na super tani obiad, szukajcie tzw. büfé - miejsc podobnych do naszych barów mlecznych, gdzie dwudaniowy obiad z deserem zjedliśmy w przeliczeniu za 2,5 euro.

Lokalizacja knajpek na mapie

A jak już się najecie do syta, wybierzcie się na imprezę, drinka lub shishę do mieszczącej się w opuszczonym budynku/ruinie dyskoteki Szimpla Kert (czyt. Simpla). Choćby po to, aby całe to jadło spalić w tańcu;) Powiem Wam, że takiego klubu to ja jeszcze w życiu nie widziałam... 
Shisha z Anną w Szimpla Kert

Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:)

Komentarze

  1. I loved it! :) Absolutely great places with delicious food!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż strach jechać do Budapesztu-jak tam nie przytyć,tyle pokus. Ale z drugiej strony- jak tu nie jechać do Budapesztu i nie spróbować tych specjałów...Potem łaźnie,łazęga i disco-wtedy da się :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OJ tak, po powrocie z Węgier czuliśmy się jak dwa walenie... a potem jeszcze święta nas dobiły;) No nic, trzeba będzie częściej chodzić na basen!;) Mimo to, Budapeszt polecamy każdemu!:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz