Nad Zatoką Meksykańską

Czy podczas podróży przez Jukatan, warto zatrzymać się w Campeche?

Jeśli, podobnie jak my, lubicie niską kolorową zabudowę, cenicie niespieszny rytm miasta i należycie do miłośników pitnej czekolady – koniecznie!:)

Zatoka Meksykańska

Włócząc się po brukowanych uliczkach kolonialnego Campeche z pewnością nie raz popadniecie w zadumę... Jak to możliwe, że dotąd praktycznie nie mieliście pojęcia o jego istnieniu?

Dlaczego Majowie określali je niechlubnie „miejscem węży i kleszczy”?
Skąd miasto czerpie zyski na rewitalizację starówki, która w 1999 r została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO?

Napotkacie tu jedynie garstkę, równie oszołomionych turystów. Część z nich będzie relaksować się w jednej w przytulnych knajpek, inni będą szperać w drogich sklepikach z rękodziełem lub też wspinać się na punkt widokowy fortyfikacji z 1540 r z czasów hiszpańskiej konkwisty, której mury zarówno od morza jak i lądu chroniły Campeche przed barbarzyńskimi atakami piratów i korsarzy.

Żeby odkryć te zagadki, dajcie się ponieść, zgubcie się w murach Campeche:) 

Nasza trasa: Uxmal - Campeche - Seybaplaya  (ok 210 km)
Poranek w Campeche
Widok z naszego balkonu w Hotelu Boutique Casa Balche
 Główny plac Zocalo podziwiany z okna hotelowej recepcji
 Wychodzimy na plac :) ale najpierw kierujemy się do pralni - po tygodniu jeżdżenia trochę brudów już nam się uzbierało, nie ma lekko;)
Stylizowany tramwaj z czasów Fridy
 Ciekawe grafitti ;)
 W pobliżu murów otaczających starówkę
Czekoladziarnia - obowiązkowy punkt w Meksyku!
 Pan spienia czekoladę według majańskiej receptury;)
 Perfekcyjne śniadanko - omlety z serem kozim i gorąca pitna czekolada
 Wszechobecne ostrzeżenia przed piratami;)
 Niemal puste, brukowane uliczki
 Wypogodzi się czy nie?
 Taka kolorystyka budzi jedynie pozytywne emocje:)
 I jak tu nie kochać Meksyku!
Obserwator;)
Po południu przenosimy się 27 km dalej, nad Zatokę Meksykańską
 Szybki przystanek w Walmarcie;) jak na amerykańskich turystów przystało
Już prawie ją widać!
 Mieszkańcy zatoki;) 
To w Seybaplaya po raz pierwszy poczuliśmy namiastkę Karaibów;)
 Niestety na horyzoncie widniał port paliwowy, który od razu rozbudzał czarne scenariusze w naszych głowach. Strach pomyśleć co się dzieje na dnie zatoki...Z drugiej strony, to właśnie stąd Campeche (jak i cały kraj) czerpie zyski i dba o swój wizerunek
 Gdyby nie to, można by uznać, że było raczej sielsko
 Upał niemiłosierny a na horyzoncie czarne chmury
Przedsmak Karaibów
Ups! Trzeba uciekać! Dobrze, że chociaż przez chwilę udało nam się poplażować
 Pescaderia San Pedro, choć może nie wygląda, to miejscówka warta zapamiętania;)
 Krewetki w cieście
 Albo rybka, jak kto woli!
Na deser koktajl z krewetek z kolendrą - niebo w gębie!
 Spokojny wieczór nad zatoką - jutro na chwilę zjeżdżamy z Jukatanu i ruszamy w głąb lądu
Zachód słońca. Ale spać jeszcze nie idziemy, czas na pina coladę!;)

Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!

Komentarze

  1. Karaibskie klimaty-moje ulubione!Piękne fotki Nabrałam ochoty na owoce morza:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz