Czy tylko my tak mamy, że bierzemy się za odpoczywanie na samym końcu podróży poślubnej?;) Po intensywnym zwiedzaniu stolicy Meksyku, miasta Teotihuacan, kolonialnej Puebli, piramidy w Choluli, żółtego Izamal, kompleksu w Uxmal, pastelowego Campeche, majańskich miast Palenque i Calakmul, a także ruin w Tulum i Cobie, przyszedł czas na… relaks! Prolog odbył się już nad Laguną Bacalar, później namiastkę mieliśmy w Zatoce Soliman, aż wreszcie przyszedł czas na wisienkę na torcie – Wyspę Holbox (czyt. olbosz), z polecenia mojej koleżanki Dominiki, dziękujemy!:) Samochód zostawiliśmy na płatnym parkingu w miejscowości Chiquila i wsiedliśmy na prom. Pół godziny później wysiedliśmy w raju...
Teraz to już tylko kąpiele, plażowanie z książką w ręku, wylegiwanie się w hamakach, kokosy, śniadanka, kawki, piwko, drinki, romantyczne kolacyjki (langusta!) i zachody słońca. No, może jeszcze jakiś leniwy spacer... Na 4 dni całkiem zwolniliśmy obroty (czego pewnie podświadomie już potrzebowaliśmy). Niestety, z perspektywy bloga plażowanie to najgorsze nudy, nie ma o czym pisać;) Wrzucam jednak trochę zdjęć, by zachęcić Was do odwiedzenia tej mikro wyspeki!
- Prom w 2 strony 560 peso
- Pokój w hoteliku 5 minut od plaży 3500 peso
- Posiłki, drinki, przekąski (w tym jednorazowy homar!) 3106 peso
- Zakupy, pamiątki 659 peso
- Transport na wyspie 300 peso
- Płatny parking, na którym został samochód 200 peso
Łącznie 8 325 peso = 373 euro (za 2 osoby)
Lokalizacja wyspy na mapie - w północnej części Jukatanu
Prom z Chiquili na Holbox płynie ok 20 min i kosztuje 140 peso/osoby
No to płyniemy!
W drodze do pensjonatu (dla nowożeńców;))
Wyspiarskie murale
Odpływ i charakterystyczny zapaszek glonów
Relaks na Wyspie Holbox
Coś dla Mamy;)
Ścisłe centrum wyspy;)
Czas na kolację - przepyszna ryba po meksykańsku z warzywami, ryżem i pastą z fasoli
Pierwszy w życiu homar -smak obłędny, nie do opisania - to się nazywa miesiąc miodowy!
Spacer o zachodzie - jak na małżonków przystało
Żegnaj cudowny dniu!
Poranek - idziemy na śniadanie
Czego by tu tym razem spróbować?
Salbutes i panuchos
Niestety nie pamiętam, które to które ale wszystko było pyszne! Tylko ciężkostrawne
Czas na spacer
Meksykańskie murale
A może by tak odpocząć w hamaku?
W drodze na wschód wyspy
W międzyczasie przyczepił się do nas psiak, który towarzyszył nam przez co najmniej 1,5 godziny i nie odpuszczał nawet, gdy robiło się głębiej - wtedy po prostu wytrwale płynął za nami;)
Morskie żyjątka
Widoki jak z pocztówek
Maszerujemy do Punta Mosquitos
W pewnym momencie kolega się od nas odłączył i zaczął podążać za inną parą, po czym zniknął gdzieś w krzakach. Martwiłam się, że nie wróci sam do miasteczka i zaginie w akcji, dopóki dwa dni później nie spotkaliśmy go na drugim krańcu wyspy, kiedy beztrosko hasał po wodzie..;)
Wakacyjny styl życia
Czapla w śmiesznej fryzurce
O zachodzie słońca
Nasz hotelik La Casa del Capi został oddany do użytku ledwo 3 miesiące wcześniej. Warunki świetne, lokalizacja idealna a cena wcale nie wygórowana! Polecamy:)
Trzeciego dnia wsiadamy w taksówkę i udajemy się do Punta Coco na zachodni kraniec wyspy, gdzie postanawiamy zostać aż do zachodu słońca - zaraz zrozumiecie dlaczego;)
Na wyspie nie ma samochodów, ludzie przemieszczają się pieszo, rowerami, skuterami lub meleksami;)
Chatka z tropików - marzenie do spełnienia!
Murale
Opierdzielania się ciąg dalszy;) Leżeliśmy na ręcznikach bo wszystko inne kosztowało krocie. To nie Azja! Tu ceny pod Amerykanów, nierzadko wygórowane
Podróżować to żyć!
-Mogę?
-Ależ proszę, częstuj się chłopie!
Oaza spokoju - co wazne, na wyspie nie ma tłumów, jest spokojnie i kameralnie!
Sjesta pod strzechą, karaibskie rytmy i zmrożone piwko z cytryną
Ach jak przyjemnie jest móc nie musieć...
Moje ulubione rękodzieła
Nasz krótki pobyt na Wyspie Holbox był idealnym zwieńczeniem tej podróży:)
Punta Coco i symboliczna sesja ślubna...;)
Z przymrużeniem oka;)
Przypadki Robonsona Crusoe
Żona i mąż
Na kolację zachód słońca
Jedna z lepszych kaw podczas tych 3 tygodni
świetne śniadanko - omlety, awokado...palce lizać
I proszę kogo spotkaliśmy ostatniego dnia na Punta Coco!
Krokodyla zostawiliśmy pod opieką meksykańskich dzieciaków:)
Sushi z bananem? Ciekawy smak w połączeniu z rybą...
Żegnaj karaibska wysepko!
Prawdziwy raj.A to:"Jak przyjemnie móc nic nie musieć.."to wisienka na torcie! Chyba poczułam wenę-ta fotka z łodzią wśród wodorostów-inspirujące!:)
OdpowiedzUsuńCzekam na efekty w sztuce! :)
Usuń