Właśnie mija nasz pierwszy rok na emigracji. Nie wiadomo kiedy to zleciało. Pamiętam nasze pierwsze, niepewne kroki na irlandzkiej ziemi. Tyle się od tego czasu zmieniło! Dość szybko znaleźliśmy prace i już po dwóch miesiącach się usamodzielniliśmy, kupiliśmy pierwszy samochód, który dzielnie służy nam do dziś (a przez osiem miesięcy przejechaliśmy nim 12 tysięcy kilometrów po całej wyspie!) i zaczęliśmy odkładać na podróże. Czyli wszystko zgodnie z planem;)
Nasz widok z balkonu na rzekę Barrow - bezcenny;)
Nie był to jednak łatwy rok. Opuściliśmy bliskich i przyjaciół a co jakiś czas dopadały nas chwile zwątpienia i słabości (mnie częściej, pewnie dlatego, że jestem kobietą). Przebywając tak długo poza ukochanym krajem (nie państwem), człowiek tęskni za wszystkim. Za odgłosami i harmiderem miasta rodzinnego, za polską przyrodą i krajobrazami (szczególnie za polskim latem!), za ogródkiem i lasem, za śniegiem, za opóźnionymi pociągami, za podśmierdującymi pks'ami, za wszystkim, co od dzieciństwa znane i oczywiste. Na szczęście za narodowymi potrawami tęsknić nie musimy (w okolicy są trzy polskie sklepy i jadłodajnia). Poza tym, gdzie nie pójdziesz, usłyszysz polską mowę;) Dopiero na emigracji uświadomiłam sobie, że jestem patriotką. Wcześniej nie miałam pojęcia.
Nuży nas coraz bardziej życie w małym miasteczku. Z początku myślałam, że to takie urocze mieszkać na prowincji. Jakże się myliłam... Doskonale sprawdza się tutaj powiedzenie Polak Polakowi wilkiem. Wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Wszyscy plotkują i obgadują. Dla mnie - miastowej, cały ten brak anonimowości jest okropnie męczący. Trzeba uważać co i komu się mówi. Mam oczywiście na myśli Polaków a nie Irlandczyków. Większość z nich za granicą przeistacza się w zawistne bestie. Irlandczyk zawsze się przywita, zawsze się uśmiechnie, zawsze zapyta co słychać:) Polak zaś obdarzy cię nieszczerym, nieco złośliwym uśmieszkiem... Wiem, że nie można generalizować (żeby nie było - poznaliśmy też wspaniałych przyjaciół!:)), ale nasi rodacy za granicą stają się jacyś dzicy (choć podobno u Litwinów i Węgrów jest podobnie, również oni na obczyźnie zmieniają się w rywalizujące wilki). Straszna szkoda.
Co się dzieje, pytam. Odbija nam, jako narodowi, przez wyższe zarobki i dobrobyt? Bo bez problemu stać nas na samochód, wygodne mieszkanie i przyjemności? Czyż lepszy standard życia, nie powinien wpływać na wewnętrzny spokój, a co za tym idzie ocieplenie stosunków międzyludzkich? Skoro lepiej zarabiamy i nie musimy martwić się o jutro, nie musimy uczestniczyć w całym tym wyścigu szczurów, nie powinniśmy wyluzować? Więcej się uśmiechać? Trzymać sztamę z braćmi-rodakami w emigracyjnej niedoli? Nie wiem czy to przyjdzie z czasem czy jak. Byle kiedyś przyszło.
Na szczęście emigracja to także wiele zalet! Bo to w końcu dla nich tu przyjechaliśmy - dla plusów:) Mam akurat to wielkie szczęście, że moja Rodzina dość często może nas odwiedzać. W przeciągu roku objechaliśmy z nimi niemal całą wyspę. Nasz region, czyli południowo-wschodni Leinster znamy już jak własną kieszeń;) W sierpniu dotarliśmy do Irlandii Północnej. Odwiedzili nas również przyjaciele:) Do osobistych sukcesów dołączam opanowanie jazdy po lewej stronie;) Wiosną byliśmy w średniowiecznym Edynburgu, natomiast pod koniec września w Paryżu. Odkładamy też na naszą wielką wyprawę;) Planów oraz pomysłów na ich realizację na szczęście nie brakuje. Co jeszcze przyniesie los? Czas pokaże:) Oby następny rok w Irlandii był jeszcze ciekawszy, obyśmy urzeczywistnili wszystkie nasze projekty - nie tylko te wyjazdowe!
Czego emigracja uczy mnie każdego dnia? Pokory i wytrwałości w dążeniu do celów. Dla mnie to prawdziwa szkoła przetrwania. Codzienne zmagania z tęsknotą za krajem i bliskimi. Wewnętrzna szamotanina między priorytetami. Zostać czy wracać? Setki razy zadawałam sobie pytanie: "Dziewczyno! co ty tu do cholery robisz? Wracaj do domu! Czy nie tego potrzebujesz?" Tak, potrzebuję. I to bardzo. Ale chcę też spełniać marzenia, poznawać świat. A tutaj zdecydowanie łatwiej i szybciej zebrać na to fundusze. Życie jest tylko jedno. Gdybym wygrała w totka, natychmiast wyruszyłabym w podróż dookoła świata. A potem? To proste. Wróciłabym do Polski:)
mglisty poranek nad rzeką Barrow
Na szczęście emigracja to także wiele zalet! Bo to w końcu dla nich tu przyjechaliśmy - dla plusów:) Mam akurat to wielkie szczęście, że moja Rodzina dość często może nas odwiedzać. W przeciągu roku objechaliśmy z nimi niemal całą wyspę. Nasz region, czyli południowo-wschodni Leinster znamy już jak własną kieszeń;) W sierpniu dotarliśmy do Irlandii Północnej. Odwiedzili nas również przyjaciele:) Do osobistych sukcesów dołączam opanowanie jazdy po lewej stronie;) Wiosną byliśmy w średniowiecznym Edynburgu, natomiast pod koniec września w Paryżu. Odkładamy też na naszą wielką wyprawę;) Planów oraz pomysłów na ich realizację na szczęście nie brakuje. Co jeszcze przyniesie los? Czas pokaże:) Oby następny rok w Irlandii był jeszcze ciekawszy, obyśmy urzeczywistnili wszystkie nasze projekty - nie tylko te wyjazdowe!
Czego emigracja uczy mnie każdego dnia? Pokory i wytrwałości w dążeniu do celów. Dla mnie to prawdziwa szkoła przetrwania. Codzienne zmagania z tęsknotą za krajem i bliskimi. Wewnętrzna szamotanina między priorytetami. Zostać czy wracać? Setki razy zadawałam sobie pytanie: "Dziewczyno! co ty tu do cholery robisz? Wracaj do domu! Czy nie tego potrzebujesz?" Tak, potrzebuję. I to bardzo. Ale chcę też spełniać marzenia, poznawać świat. A tutaj zdecydowanie łatwiej i szybciej zebrać na to fundusze. Życie jest tylko jedno. Gdybym wygrała w totka, natychmiast wyruszyłabym w podróż dookoła świata. A potem? To proste. Wróciłabym do Polski:)
mi całkiem niedawno stuknął rok w Wielkiej Brytanii... też nie wiem kiedy to zleciało, czas tak szybko biegnie ;). Mam podobne odczucia co Wy do bycia na obczyźnie... tęsknota jest najgorsza, ale jest też dużo plusów, w szczególności jak ktoś lubi podróżować (o wiele łatwiej odłożyć z tutejszej pensji niż polskiej ;) ), ja już się nie mogę doczekać kolejnego wyjazdu, czekam tylko na urlop ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marta
Jak to miło jak ktoś rozumie, co dokładnie mam na myśli:) Tęsknota jest najgorsza, to prawda. Na szczęście nikt nie zmusza nas by zostać tu na zawsze! Dokąd teraz się wybierasz???:)
Usuńa ja tym razem planuje Lofoty, pozazdrościłam Wam zorzy polarnej i trzeba nadrobić zaległości he he ;))) a potem jeszcze Włochy i kto wie co jeszcze ;)
UsuńSuper, gratuluję!:) Jeśli potrzebujesz jakichś informacji, pisałam magisterkę o turystyce na Lofotach;) Wystarczy, że podasz mi maila;) Pozdrawiam i życzę udanego wyjazdu, podziel się wrażeniami po powrocie!!!:)
UsuńPS A Włochy...Włochy są jedyne w swoim rodzaju...;)
matuszak88@gmail.com ;) jak sie uda to na pewno się podzielę wrażeniami ;)
UsuńKochanI, ciesze się,ze jesteście szczęśliwi i się realizujecie:) tęsknota jest zawsze,pewnie jak wróci cie do kraju to się okaże, że tęsknocie za Irlandia;) mocno Wam kibicuje o z całych sił ściskam, Justyna Hreho
OdpowiedzUsuńKochany Hrehorku dziękuję za komentarz i duchowe wsparcie!;) Może tak być, że jak kiedyś opuścimy Irlandię to szybko za nią zatęsknimy... Mam nadzieję, że odwiedzicie nas kiedyś z bratem i mężem!;) Buziaki i uściski dla Was!
UsuńGeneralnie nie tęsknię za Polską, a jak już się zdarzy, to wakacje w polskich górach, w Krakowie czy Gdańsku raz na jakiś czas całkowicie mi wystarczają. Ale poza tym mogę się podpisać pod wszystkim, o czym wspomniałaś w tym wpisie. Sama prawda. Tak czy inaczej - bardzo się cieszę, że przyjechaliście!!! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Tomku! My za to bardzo się cieszymy, że poznaliśmy Ciebie i Twoją rodzinkę:) Ty już jesteś niemal emigranckim weteranem;) Pewnie przy dłuższym pobycie na obczyźnie człowiek trochę zmienia podejście, przyzwyczaja się a nawet zaczyna czuć się jak w domu - dla mnie za wcześnie na takie myślenie. Mam nadzieję, że nasze wiosenne campingowe plany zostaną zrealizowane!:)
UsuńKochani,podziwiam Was.Ja nie doświadczyłam emigracji,no może raz za licealnych czasów,2 lata w Libii,prehistoria. Ale z rodzicami,to co innego..Dziś tęsknię za Afryką,mam do niej sentyment,właśnie przez pryzmat tamtej młodości i wszystkiego co się z nią wiąże..Wasze bycie na obczyźnie ma inny wymiar. Wiem jednak,że dzięki temu,iż jesteście razem,wszystko da się wytrzymać. I tego się trzymajcie. Choć tęsknię,zdaję sobie sprawę,że to świetna szkoła życia i wspólnego bycia..Dlatego nie krzyczę:wracajcie! Wołam :przybywam!:))
OdpowiedzUsuńDzięki za wsparcie Mamo! To jest najważniejsze dla nas!:) A poza tym wrócimy, jak tylko powałęsamy się trochę po świecie;) Buziaki xxx
UsuńHej Dariu,
OdpowiedzUsuńczytam Twoj wpis i odnajduje w nim wiele wspolnego, tesknota za krajem, przyjaciolmi i rodzina na "wyciagniecie reki", chec podrozowania.. czytajac Twoje refleksje widze, ze motyw, WSPOLNY motyw podrozowania i odkrywania swiata dodaje Wam sily by pozostac tam gdzie jestescie. Dobrobyt to swoja droga. Jest na pewno latwiej. Ale to jednak wasze wspolne plany Was umacniaja i dodaja sily na nastepne dni. Poczucie jednosci w tym co robicie jest po prostu piekne.. dodaje nie tylko Wam skrzydel ale i kopa mnie!!! za co dziekuje, bo czasami zbaczam z drogi myslac ile stracilam nie widzac ile zyskalam..Noemi i Filip to najpiekniejsze co mi sie w zyciu wydarzylo!! bez nich to juz nie to samo zycie..mimo iz czasami chcialoby sie usiasc i plakac!
Doswiadczenie z Polakami jak na razie mam niewielkie, ze wzgledu na to iz spedzilam duuzo czasu z Noemi przez ostatni rok i malo go mialam dla siebie. Teraz pomalu zaczyna sie to zmieniac. Na szczescie, czuje wielka przeogromna potrzebe zadbania o swoje potrzeby..
Moje wnioski z tyluu zmian w moim zyciu to na pewno UZYWAC ZYCIA ILE SIE DA; POKI SIE DA NICZEGO NIE ZALOWAC BRAC GARSCIAMI SZANUJAC INNYCH, JESC ZDROWO; SMIAC SIE, SZUKAC POWODOW BY BYC SZCZESLIWYM I DAWAC; DAWAC DAWAC A DOBROC BEDZIE WRACAC WSZYSTKIMI DRZWIAMI :) buziaki i trzymajcie sie cieplow!! brrr..
Dziękuję Ci za piękny i przemiły komentarz, taki od serca... Czytałam go po kilka razy! Rzeczywiście wielkie pragnienie podróżowania umacnia nas w pozostaniu tu, choćby tymczasowym (nic na siłę, jak stwierdziliśmy). Też zdarza mi się zapominać o korzyściach jakie płyną z tego jakże wygodnego życia, a wtedy dopada mnie chęć użalania się nad sobą plus przeogromna tęsknota. Ale muszę być silna. Mamy wyznaczone cele i chcemy je pomalutku realizować. Jak stwierdzimy, że mamy dość to trudno, wracamy. Trzymaj się koniecznie swoich postanowień! Dbaj o swoje potrzeby! Nie zapominaj o małych i większych przyjemnościach, gdyż to z nich składa się życie;) Postaram się robić tak samo! Pozdrowienia dla F. i N. oraz moich ukochanych Włoch! Buziaki!!!:)
Usuń