Autostopem do Kilkenny


Po naszej ostatniej (w listopadzie) nieudanej próbie przedostania się autostopem z Genui do Mediolanu, zdecydowaliśmy się wreszcie na autostop w Irlandii, nasz pierwszy od tamtej pory. Wybraliśmy się do stolicy sąsiedniego hrabstwa - Kilkenny.

Nazywane niekiedy 'Miastem z marmuru' lub 'Małym Edynburgiem', jeszcze przed przybyciem Normanów, Kilkenny było stolicą Królestwa Ossary. Co więcej, w latach 1642-1648 było stolicą całej Irlandii! Do dziś zachowało się wiele ważnych budowli oraz kilka fragmentów murów miejskich, pamiętających czasy średniowiecza. Obecnie, miasteczko tętni życiem za sprawą wielu pubów, knajpek i kawiarenek. Ponadto, to właśnie z  Kilkenny wywodzi się najlepsza drużyna Hurlingu, narodowego sportu Irlandii (o tym jednak napiszę przy innej okazji, najpierw musimy wybrać się na jakiś mecz!).      

nasza trasa: New Ross - Kilkenny - Waterford - New Ross, ok 110 km na stopa (najpierw z 5 km szliśmy we "właściwe" miejsce do łapania ;))
 te żółte drzwi... :)
 ogród różany przy zamku w Kilkenny - zimą, raczej senny i przytłumiony
 Zamek ten zbudowany został jeszcze w XII wieku za sprawą Richarda de Clare. Następnie, na rozkaz Wilhelma Marshala (który poślubił córkę Richarda) zamek został rozbudowany. Hrabia ten,  był jednym z najsłynniejszych angielskich rycerzy tamtych czasów.
Warto wspomnieć, że miasteczko Kilkenny przez około 500 lat kontrolowane było przez angielsko-normańską Rodzinę Butlerów, która zamieszkiwała zamek aż do XIX wieku. Dziś portrety jej członków, można podziwiać w zamkowej galerii. Co ciekawe, dawniej zamek posiadał cztery ściany (miał wówczas wewnętrzny dziedziniec). Tak się składa, że to oddziały Olivera Cromwell'a ( U źródeł ) zniszczyły czwartą ścianę, przez co  dziś, zamek ma kształt litery "U". Przy zamku znajduje się także duży park miejski.
 rzeka Nore - ta sama, która wpływa do "naszej" rzeki Barrow
jedna z zamkowych baszt
Dom rodziny Butlerów (obecnie luksusowy hotel) znajduje się tuż przy zamku. Rodzina rezydowała na przemian, raz zamku raz w willi (np. kiedy w zamku trwały przebudowy).
wyroby ceramiczne w miejscowym centrum sztuki i rękodzieła
Ulica św. Patryka biegnie od zamku do miasteczka
zamek znajduje się nad samą rzeką - widok z mostu
 rycina  z XIX wieku źródło 
wałęsając się uliczkami
sklep z pamiątkami i gadżetami, dotyczącymi hurlingu
niska zabudowa panuje w większości irlandzkich miast
chyba tylko w Dublinie natrafić można na wieżowce
ruiny średniowiecznego kościółka
tajemniczy ogród
knajpki w centrum Kilkenny
wąskie uliczki
pub przy pubie - esencja żywej Irlandii ;)
Czarne Opactwo
Weszliśmy do środku jednego z najstarszych kościołów w kraju, datowanego na początek XIII wieku, a naszym oczom ukazały się ogromne, zachwycające wiraże...
Popołudniowe słońce, akurat doskonale je oświetliło. Muszę przyznać, iż to jedna z piękniejszych świątyń, jakie wiedziałam w życiu! (a widziałam ich już tyle, że niektóre zlewają mi się i mieszają z innymi - tej jednak nie zapomnę!)
  urokliwe zakątki
idąc w stronę katedry św. Kanizjusza
Jedna z niewielu zachowanych - cała uliczka z kamienia (tutaj człowiek przez chwilę naprawdę poczuł się jak w średniowieczu)
Katedra w stylu angielskiego gotyku wraz z niewielkim cmentarzem i dziwną wieżą, przypominającą raczej fabryczny komin ;) niestety wstęp do katedry płatny... za jakie grzechy, pytam!?
w oddali zamek, który dominuje nad miasteczkiem
stary arkadowym most - bardzo mi się podobał
To tyle jeśli chodzi, o nasze pierwsze odwiedziny w tym średniowiecznym, urokliwym miasteczku. Zapewne  nie raz jeszcze tam wrócimy i jeszcze dokładniej zgłębimy jego zakątki oraz historię. Wypadałoby też napić się piwa, w jednym miejscowych pubów a nawet lepiej - zwiedzić miejscowy browar! Musieliśmy jednak zacząć wracać, by zdążyć do domu przed zachodem słońca. Z sycylijskich doświadczeń wiemy już, że stopa po ciemku lepiej nie łapać, bo idzie ciężko lub wcale...

Co do pierwszych autostopowych wrażeń z Irlandii, jesteśmy zadowoleni, bo ostatecznie wszystko się udało. Trasę tę krótką przejechaliśmy w pierwszą stronę na raz (z panią Marzeną;)), w powrotną zaś na dwa (zabrali nas młodzi Irlandczycy). Trzeba jednak przyznać, że na podwózkę czeka się tu znacznie dużej niż w innych krajach. Momentami traciliśmy już nadzieję. Albo po prostu tak nam się trafiło. Może musimy dopiero przyzwyczaić Irlandczyków, do takiego sposobu podróżowania? ;)

Komentarze

  1. Znowu tak mile nas zaskoczyłaś.Oglądając miałam wrażenie,że to uliczki Włoch,Grecji,czy południowej Francji.Jakie piękne kolorowe,klimatyczne miasteczko!A wisienką na torcie jest zamek oczywiście...Ciekawe czy straszy tam duch Cromwela...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo urokliwych miasteczek tutaj na Was czeka ;) Buziaki!!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz