Glendalough, monastyr Górami Wicklow otulony...


Jest jeszcze takie miejsce na Ziemi, gdzie duch wczesnego średniowiecza może nami zawładnąć... We wschodniej Irlandii, na południe od Dublina, wśród niewysokich Gór Wicklow, skrywa się monastyr Glendalough wraz z ruinami historycznej osady. Do doliny tej, przybył w VI wieku Św. Kevin, przy pomocy kilku mnichów założył klasztor, a następnie przez wiele lat żył jako pustelnik. Jego świętość i wiedza, przyciągały uczniów oraz pielgrzymów, a monastyr (u źródeł), pomimo napaści ze strony wikingów, rozrastał się. W chwili śmierci Kevina w 618 roku, klasztor znany był w Europie jako centrum nauki. Zakonnicy cierpliwie odbudowywali miejsce kultu oraz swoją osadę, aż do czasu natarcia oddziałów armii Henryka VIII.
Pomysł na wycieczkę w Góry Wicklow, rodził się w nas już od jakiegoś czasu. Maciek wyczytał wiele ciekawostek na temat owego klasztoru z książki o historii Irlandii. Mi, z kolei, marzyła się wyprawa do parku narodowego i długi spacer na łonie natury. A że w grę wchodziły jeszcze aspekty kulturowe... Na miejscu byliśmy po około 2 godzinach jazdy samochodem. Na początku udaliśmy się do centrum turystycznego na krótki filmik edukacyjny, następnie zwiedziliśmy kameralne muzeum. Cały ten dydaktyczny wstęp, jeszcze bardziej wprowadził nas w nastrój tamtych czasów... Teraz już byliśmy gotowi. Z zakupionym planem okolicy, ruszyliśmy przed siebie;)

na planie Dolina Glendalough, którą przemierzaliśmy czerwonym szlakiem (trekking z przystankami zajął nam w sumie 4 godziny)
makieta historycznej osady, wykonana przez studentów
 tak wyglądało prawdopodobnie wnętrze okrągłej wieży
 znaleziska w muzeum
monastyr już blisko...
 Cmentarz z typowymi celtyckimi krzyżami (z otoczką) oraz charakterystyczna, okrągła wieża, która do tej pory (podobna jak w Kilkenny) kojarzyła się nam raczej z fabrycznymi kominami.
Przez większość czasu, czułam się tam podobnie jak w naszych polskich górach: potoki, wodospady, zielone łąki (hale?!), owce, zapach lasu i góry, góry, góry...;)
Wieża znajdująca się na powyższym zdjęciu liczyła sobie 32 metry wysokości i spełniała wiele funkcji m.in. ostrzegawczo-obserwującą (w razie ataku lub pożaru), informującą (o porach dnia, wyznaczony zakonnik wspinał się na szczyt aż 5 razy dziennie), ochronną (w czasie ataku kryli się w niej zakonnicy i mieszkańcy osady), a także orientacyjną (dla pielgrzymów). Ponadto, wewnątrz ukrywano jedzenie i cenne przedmioty. Istnieje wiele hipotez, dotyczących kształtu tych, tak typowych dla średniowiecznej Irlandii wież. Z pewnością trudniej było się na nie wspiąć. Z drugiej strony, zdarzało się, iż bezwzględni najeźdźcy podpalali żywcem wszystkie osoby, ukryte w środku. Pomimo najazdów, mnisi cierpliwie odbudowywali osadę.
Kościół św. Kevina
większość z budynków datuje się na X-XII wiek
Choć w XVI wieku, po najeździe Anglików (u źródeł), monastyr został opuszczony, pielgrzymi wciąż przybywali do Glendalough. Było to spowodowane orzeczeniem jednego z papieży. Werdykt ów, mówił o tym, iż zamiast jednej pielgrzymki do Watykanu, można było wybrać się na siedem, krótszych, do monastyru Glendalough.
 Mogłam tak napawać się atmosferą tego wyjątkowego miejsca cały dzień. Czas jednak było wyruszyć na szlak, do Ogrodów Irlandii, jak nazywane są niekiedy Góry Wicklow. (Obejmują one prawie całą powierzchnię hrabstwa, o tej samej nazwie).
 drewnianą kładką szliśmy wzdłuż Jeziora Dolnego (mniejszego)
 Jezioro górne (Upper Lake) - to tutaj tak naprawdę dopiero rozpoczęła się nasza wędrówka
 potoczek, w tle Jezioro Górne
 Kościółek (Reefert Church) wraz ze starym cmentarzem
(w pobliżu Jeziora Górnego, położony w urokliwym gaju)
 po drodze mijaliśmy liczne wodospady, ten był największy
Pejzaż, jaki ukazał się naszym oczom po wyjściu z górskiego lasu...
Park Narodowy Gór Wicklow powstał w 1991r. Obejmuje obszary ukształtowane przez lodowce, torfowiska, faunę i florę, a także krajobraz kulturowy Doliny Glendalough.
 z widokiem na Dolinę "Dwóch Jezior"
 na szlaku
 rzeczka wpadająca do Górnego Jeziora
bezkres gór
 Pogoda zmieniała się szybko, jak to w górach. Na tym etapie (gdzieś w połowie drogi) zrobiło się ciemno a nawet przez chwilę delikatnie pokropiło. Mimo to, Góry Wicklow wciąż miały w sobie coś niezwykłego. Byliśmy pewni, że słońce już nie wróci, a jednak. Za 15 min. niebo znów pojaśniało.
towarzyszki kozice
Z powrotem na dole, u stóp górskich szczytów nad Jeziorem Górnym. W odróżnieniu od podejścia, schodziliśmy starą, kamienną drogą wśród skalnych rumowisk, wodospadów i koziego beczenia;)
polodowcowe, morenowe Jezioro Dolne
 ponownie zbliżamy się do okrągłej wieży - punktu orientacyjnego dla pielgrzymów;)

A w Góry Wicklow z pewnością wrócimy! Było nie z tej ziemi!

Komentarze

  1. Wspaniała wycieczka..przepiękne miejsca..niesamowita panorama na góry Wicklow..i te jeziora..A wszystko spowite jakąś tajemniczą średniowieczno-celtycką aurą.Cudownie byłoby to zobaczyć.Może kiedyś się uda.Nareszcie rozwiązałaś tajemnicę tych dziwnych wież.Są rzeczywiście jedyne w swoim rodzaju.Szczególnie w tej wiosennej,bajkowej kolorystyce :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz